O pionierskich czasach śmigłowców, lotniczym biznesie i jakości produkcji w Mielcu - w rozmowie Katarzyny Walterskiej z Sergeiem Sikorskym, ambasadorem firmy Sikorsky Aircraft.
- Brałem lekcje pilotażu na zwykłym samolocie stałopłatowym i pamiętam, jak instruktor uczył mnie, żebym utrzymywał dostateczną prędkość lotu, bo inaczej spadnę. Kiedy po raz pierwszy wzniosłem się na pokładzie śmigłowca z moim ojcem, który doprowadził go do zawisu w miejscu, pomyślałem sobie - ten człowiek łamie wszystkie zasady lotnictwa. Mamy przecież zerową prędkość.
- Jak przebiegało pana życie zawodowe i dlaczego zdecydował się pan kontynuować dzieło ojca?
- Od młodzieńczych lat byłem pod wielkim wpływem mojego ojca. Możliwość obcowania z nim każdego dnia i obserwowania go w pracy, sprawiła, że nie byłem w stanie wyobrazić sobie pracy niezwiązanej z jego działalnością.