"Koszty produkcji węgla są w Polsce trzykrotnie mniejsze niż w "starych" krajach Unii Europejskiej. A przecież są to górnictwa podobne technologicznie" - rozmowa z Januszem Olszowskim, prezesem Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.
– Jedną z przyczyn jest niewątpliwie koniunktura na światowym rynku węglowym. Trzeba jednak dodać, że koniunktura ta wiele by nie dała, gdyby nie głęboka restrukturyzacja naszego górnictwa prowadzona od prawie 13 lat. W tym okresie ograniczono wydobycie i zatrudnienie, zmniejszono o ponad 700 liczbę czynnych ścian; nastąpił wzrost koncentracji produkcji: kilkanaście lat temu średnio z jednej ściany fedrowano zaledwie 863 tony na dobę, teraz- blisko 3 tys. Podniesiono wydajność produkcji o blisko 100 proc. W następstwie spowodowało to obniżenie średniego, jednostkowego kosztu sprzedawanego węgla. Tak więc Polska ma obecnie głęboko zrestrukturyzowane górnictwo węgla kamiennego, które jest zdolne produkować surowiec po kosztach najniższych w UE, a dobra koniunktura jedynie pomogła w poprawie tej sytuacji.
Te koszty, choć najniższe w Unii, i tak są jednak dużo wyższe niż koszty pozyskania węgla np. w Australii, Kolumbii...
– Koszty produkcji węgla np. w Niemczech i w Hiszpanii wynoszą ok. 120-130 euro za tonę. W Polsce zaś jest to od dwudziestu kilku do 35, może 40 euro, w zależności od kopalni. Trzykrotnie mniej niż w "starych" krajach Unii Europejskiej. A przecież są to górnictwa podobne technologicznie. Nie możemy natomiast porównywać kopalń odkrywkowych w Australii czy Stanach Zjednoczonych z górnictwem głębinowym. Oczywiście, że koszty produkcji w polskim górnictwie nigdy nie będą tak niskie jak w górnictwie amerykańskim czy australijskim, gdzie występują bardzo korzystne warunki górniczo-geologiczne. Obecnie jednak koszt przewiezienia tego węgla z Antypodów do Europy jest tak wysoki, że po prostu nie opłaca się go sprowadzać do portów Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia.