Rozmowa z Grzegorzem Pawłaszkiem, prezesem zarządu Kompanii Węglowej S.A.
- Istotnie, występują braki określonych sortymentów węgla. Wynika to, jak w przypadku Kompanii, z uwarunkowań geologiczno-górniczych, ale także ograniczeń inwestycyjnych. Taka sytuacja ma miejsce mimo wzrostu nakładów w kopalniach Kompanii, które w większości mają jednak charakter odpisów amortyzacyjnych pozwalających na odtworzenie zdolności produkcyjnych. A to za mało, by myśleć o rozwoju.
- Brakuje zatem pieniędzy na inwestycje?
- Szacuję, że potrzeba nam około miliarda złotych tzw. szybkiego kapitału. To byłby jednorazowy zastrzyk finansowy. A Kompania nie ma takich wolnych środków. Możliwość ich pozyskania widzimy poprzez prywatyzację.
- Czy opór związków zawodowych zniweczy takie zamiary?
- Trudno podejmować takie decyzje wbrew woli strony społecznej. Pojawia się jednak światło w tunelu, gdyż i strona związkowa rozumie konieczność pozyskania dodatkowych środków na inwestycje. Droga do tego prowadzi przez giełdę, z zachowaniem większościowego pakietu akcji przez dotychczasowego właściciela, czyli Skarb Państwa. W takiej prywatyzacji widzę najlepszą, najtańszą i najprostszą metodę pozyskania kapitału z rynku.
- Kiedy możliwa byłaby taka prywatyzacja?
- Pierwszym realnym terminem wydaje się 2009 rok. Oczywiście pod warunkiem doprowadzenia procesu restrukturyzacyjnego spółki do etapu satysfakcjonującego potencjalnych inwestorów. Jeśli proces ten zostanie przerwany, to trudno będzie myśleć o prywatyzacji.
- Czy taka potencjalna sytuacja nie wzbudza obaw ze strony energetyki zawodowej, największego odbiorcy węgla z Kompanii?
- Jestem przekonany, że energetyka chce mieć silnego partnera w branży górniczej, bo tylko taki partner gwarantuje stabilne dostawy węgla przez najbliższych kilkadziesiąt, a nie kilka lat. Wtedy można planować inwestycje w sektorze energetycznym. A są one niezbędne, tym bardziej że obecny wzrost gospodarczy powoduje wzrost zużycia energii o 3-4 procent rocznie.
- Dlatego proponujecie podwyżkę cen węgla dla energetyki?
- Nazwałbym to raczej ich urealnieniem. Kompania ponosi wyższe koszty wynikające ze wzrostu cen usług, dostaw maszyn i urządzeń. Szczególnie dotyczy to stali i wyrobów hutniczych. Dlatego mówię o urealnieniu, a nie podwyżce. Do naszych racji przekonujemy kierownictwo spółek energetycznych, pokazując fakty, a nie mity. Chociażby to, że w średniej cenie finalnej prądu koszty węgla stanowią ok. 17 procent.
- Jakie wyniki finansowe prognozuje Kompania na koniec tego roku?
- Przede wszystkim chcemy skrócić do 60 dni przeterminowane płatności. I to już systematycznie robimy. Wynik finansowy pragniemy zamknąć 50-60 milionami na plusie. A to dopiero początek drogi do tego, by Kompania za 2-3 lata była jedną z najlepszych spółek w branży węglowej. Pamiętajmy przy tym, że Kompania Węglowa powstała w 2003 roku z bagażem prawie 4 miliardów zobowiązań przejętych po byłych spółkach węglowych. Dotychczas z własnych środków spłaciliśmy ok. miliarda złotych. Mimo tego "garbatego" dzieciństwa wychodzimy na prostą.