- Produkcja stali na świecie będzie rosła, więc potrzeba będzie więcej ludzi do pracy. Trzeba rozmawiać z Komisją Europejską o wielkości zatrudnienia w hutnictwie. Musi być dopasowana do potrzeb rynku - mówi Władysław Molęcki, zastępca przewodniczącego Zarządu Śląsko-Dąbrowskiego Regionu NSZZ "Solidarność".
- To skomplikowany problem z dwóch powodów. Po pierwsze - trzeba sobie odpowiedzieć, czy procesy restrukturyzacyjne zostały właściwie zlokalizowane w umowach prywatyzacyjnych. Skutkiem jakości prywatyzacji, np. PHS, która przebiegała w atmosferze aferalno-korupcyjnej oraz chaosu i niestabilności państwa w wielu dziedzinach, jest teraz chaos przy restrukturyzacji zatrudnienia. Trzeba też dostosować proces restrukturyzacji do rynku pracy, czyli np. rozwiązać problem braku pracowników na niektórych stanowiskach. Brak troski o sferę społeczną doprowadza do sytuacji, w której brakuje fachowców. Dodatkowo - coraz więcej wykształconych ludzi decyduje się na pracę za granicą. Wysokość wynagrodzenia to kolejna przyczyna emigracji wielu z nich. Ich wyjazd oznacza zgodę państwa na wywóz majątku narodowego - "eksportujemy" wykształconych w Polsce ludzi, co nie powinno mieć miejsca.
Kto powinien troszczyć się o sprawy społeczne? Oczywiście albo państwo, albo inwestor. Tymczasem umowa prywatyzacyjna jest tak zapisana, jakby nasz kraj był potęgą ekonomiczną i był gotowy ponieść wszystkie koszty negatywnych skutków restrukturyzacji. Zapisy nie zobowiązują inwestora do niczego z wyjątkiem inwestycji realizowanych z zysków, które wypracowaliśmy sami.