- Nie chcemy takiej Polski, gdzie obowiązywać będzie hasło: radź sobie sam. Ja się nie brzydzę hasła o potrzebie zapewnienia ludziom bezpieczeństwa socjalnego. Ja się go nie brzydzę, tylko się go domagam! - podkreśla Janusz Śniadek, przewodniczący "Solidarności".
- Dobrej woli do prowadzenia dialogu społecznego na poziomie Komisji Trójstronnej nie brakowało. Natomiast efekty nie były imponujące. Z całą pewnością jest tak, że my w Polsce cały czas się uczymy trudnej sztuki dialogu społecznego. Dotyczy to zarówno związków zawodowych, jak i organizacji pracodawców. Trzeba pamiętać, że dialogu społecznego nie uczą na uniwersytetach, to trzeba "wypracować w boju". Ten dialog na pewno zakłócały zawirowania personalne w rządzie.
Ponadto słabość dialogu brała się też z permanentnej niestabilności politycznej, przecież "jechaliśmy od przesilenia do przesilenia" i co rusz pojawiało się pytanie o to, kiedy będą wybory. A dialog społeczny wymaga pewnej stabilności. Zwłaszcza po stronie rządowej, bo pewne uzgodnienia wymagają później realizacji w drodze parlamentarnej. Na to wszystko nakładają się gry polityczne, wyskoki koalicjantów, czy działania opozycji. A zatem na poziomie krajowym i w regionach ten dialog kulał. Jednak z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że ten rząd był rządem prospołecznym i to nie tylko na poziomie retoryki czy pewnych haseł. I to jest na plus tego rządu.