W kwestiach bezpieczeństwa energetycznego państwa niekiedy nie ma miejsca na kompromis. Jego cena może okazać się zbyt wysoka. Natomiast nigdy nie jest za późno na konsekwentne działania, na przekonywanie partnerów i oponentów do racjonalnych i perspektywicznych rozwiązań.
Owszem, projekt ten jest jak najbardziej racjonalny – ale patrząc ze strony interesów Gazpromu, który buduje swoją mocną pozycję, także w Basenie Morza Północnego. Jednocześnie pogwałcone zostały interesy nowych państw członkowskich Unii Europejskiej – przede wszystkim krajów nadbałtyckich i Polski. Niemcy najwyraźniej nie wyciągnęli wniosków z perturbacji na rynku gazowym, które wynikały przecież nie z winy krajów tranzytowych (Białorusi, Ukrainy). Odpowiedzialność za groźne zamieszanie w całości spoczywa na dostawcy wykorzystującym swoją dominującą pozycję w sposób sprzeczny z przyjętymi w cywilizowanym świecie zasadami rozwiązywania sporów gospodarczych. Zakończony właśnie ,,szczyt’’ UE-Rosja, który był ostatnim spotkaniem przed konferencją G-8, która odbędzie się w lipcu w Petersburgu, wykazał, iż rząd Federacji Rosyjskiej nie zamierza ratyfikować Europejskiej Karty Energetycznej – dokumentu określającego jednolite zasady dostępu do złóż oraz infrastruktury przesyłowej.