Nowa Zelandia, Argentyna, Mazury, Sopot - to niektóre z miejsc wakacyjnego wypoczynku wybierane w tym roku przez prezesów polskich firm. Czasy nie sprzyjają jednak beztroskiemu relaksowi...
Życia bez wojaży nie wyobraża sobie
Adam Rams, wiceprezes firmy logistycznej Delta Trans, który był już na wszystkich kontynentach. Jeszcze kilka miesięcy temu brakowało mu w kolekcji Australii. W końcu dotarł i tam.
- Na wakacje wybrałem się w lutym, ale trafiłem w pełnię lata, bo przecież w Australii jest z tym odwrotnie niż u nas - opowiada Rams. - Ludzie nie chodzą tam do góry nogami, ale można kupić mapy, na których to Australia jest na górze, a Europa na dole.
Na półkulę południową prezesa Delty Trans pchała nie tylko ciekawość, ale i pasja. Rams jest bowiem wielkim miłośnikiem lotnictwa i czynnym pilotem. Australię zwiedził, siedząc za kierownicą samochodu, nad Nową Zelandię wybrał się już, pilotując mały wynajęty samolot.
Ameryka i dorsze
Prezes Delty Trans spróbuje też zwiedzić samolotem Chile. Zastrzega, że jest to znacznie trudniejsze niż w przypadku Nowej Zelandii.
- Podstawową trudność stanowi tam ukształtowanie terenu, bo z jednej strony mamy ocean, a z drugiej Andy, co daje nam prawie cztery tysiące metrów różnicy i przeróżne zjawiska pogodowe na tym dość krótkim odcinku - tłumaczy Rams. - Pilot niezaznajomiony z tymi warunkami może mieć trudności, dlatego należy tam latać w towarzystwie miejscowego pilota.
Ameryka Południowa pociąga też
Artura Tomasika, prezesa Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego (gospodarz portu lotniczego "Katowice"), który także zamierza się tam w przyszłości wybrać, oraz
Beniamina Krasickiego, prezesa firmy ochroniarskiej City Security, który jest osobiście związany z tym kontynentem.
- Wszystkim wybierającym się w dalszą podróż polecam Argentynę. Byłem tam wielokrotnie i uważam ją za kraj bardzo przyjazny Polakom - tłumaczy. - Argentyńczycy mają w sobie coś z polskiej natury.
Sam zresztą od strony matki jest z pochodzenia Argentyńczykiem i oprócz polskiego, posiada także argentyńskie obywatelstwo i "ma Argentynę głęboko w sercu".
- Jesteśmy tam przyjmowani na równi z Niemcami czy Francuzami. W Ameryce Południowej nie istnieją podziały na lepszą i gorszą część Europy. Argentyńczycy po prostu cieszą się, gdy przyjeżdża do nich ktoś z bardzo daleka - tłumaczy Krasicki i wspomina jedno ze swych amerykańskich spotkań w kurorcie Punta del Este w Urugwaju z...
Saszą Tołstojem, prawnukiem słynnego
Lwa Tołstoja.
Choć prezes City Security tak bardzo zachwala Amerykę Południową, to w tym roku wypoczynek wakacyjny planuje nieco bliżej.
- Zamierzam wynająć dom na Porto Santo, portugalskiej wyspie położonej niedaleko Madery. Z żoną mamy już sporą grupkę dzieci i wynajem domu wydaje się tutaj najrozsądniejszym rozwiązaniem, zwłaszcza że pojedzie też z nami niania - tłumaczy. Dwa pierwsze dni urlopu Krasiccy spędzą jeszcze na kontynencie, zwiedzając Lizbonę.
Do Portugalii wybiera się też
Przemysław Sztuczkowski, prezes i właściciel Cognoru, firmy z branży stalowej. - To kraj dosyć tani i niezmanierowany - twierdzi. - Wynajmę na tydzień lub dwa mały domek na wsi pod Algarve.
Z dala od hoteli i tłumów turystów. Będziemy zaopatrywać się na miejscowym bazarze i sami przyrządzać sobie potrawy. Będzie spokojnie i naturalnie, czyli najlepiej, jak może być.
Z firmą na urlopie
Wakacyjne wyprawy, mniej czy bardziej egzotyczne, wiążą się z dość długą przerwę w pracy...
- Najlepiej wykorzystać do tego okres bożonarodzeniowy i noworoczny. Większość firm od 20 grudnia do Trzech Króli jest i tak uśpiona i można sobie wtedy pozwolić na większe oderwanie się od codzienności - przekonuje prezes Delty Trans, rozmyślając o lotniczej wyprawie transafrykańskiej.
Szefowie firm przyznają, że na urlopie nie ma raczej mowy o całkowitym odrywaniu się od spraw kierowanego przedsiębiorstwa. Technologia zachęca do tego, by nawet na końcu świata monitorować sytuację w firmie.
- To będzie mój pierwszy wyjazd, na który przeznaczę jednorazowo więcej niż jeden tydzień urlopu. Na pewno jednak będę co dwa, trzy dni sprawdzał pocztę elektroniczną i odpisywał na mejle. Moja asystentka wie też, że w szczególnie ważnych sprawach należy do mnie po prostu dzwonić - opowiada Beniamin Krasicki.
- Nie potrafię wyłączyć się od spraw firmowych - przyznaje Piotr Kańtoch. - Za każdym razem, gdy wyjeżdżam, regularnie korzystam z telefonu czy poczty elektronicznej, by być ze wszystkimi informacjami na bieżąco.
Kańtoch przyznaje jednak, że znacznie gorzej czułby się, gdyby tego kontaktu nie miał. - Jego brak tak naprawdę przeszkadzałby mi w wypoczynku - twierdzi prezes grupy Powen-Wafapomp.
Podobnie jest w przypadku Ramsa i Sztuczkowskiego. - W życiu nie zrobiłbym tak, że na dłuższy czas wyłączam telefon czy komputer. Przy zarządzaniu dużą firmą jest to niemożliwie - twierdzi prezes Cognoru. - Wręcz czuję się uspokojony, jeżeli raz dziennie dowiem się o wszystkich ważnych rzeczach dotyczących prowadzonego biznesu.
Nie zabiera to jednak zbyt dużo czasu i zupełnie mi nie przeszkadza.
Większość naszych rozmówców podkreśla jednak, że dzięki dobremu zorganizowaniu prowadzonych biznesów, nie mają na głowie zbyt wielu problemów podczas odpoczynku lub są wręcz ich zupełnie pozbawieni.
- Wyznaję zasadę, że jest czas na ciężką pracę i czas na odpoczynek. Im lepiej zorganizowana firma, tym lepiej radzi sobie także w okresie, gdy szef jest na urlopie. Mamy wieloosobowy zarząd i prokurentów i wszystko jest formalnie przygotowane do działania także w momencie, gdy jednego z członków zarządu nie ma - tłumaczy Artur Tomasik. Zaznacza jednak, że członkowie zarządu starają się korzystać z urlopów tak, by się ze sobą nie pokrywały.
W tym roku spędzi blisko dwa tygodnie w Chinach, gdzie oczywiście poleci samolotem. Przyznaje jednak, że choć jest prezesem portu lotniczego, to często wybiera się na zagraniczny wypoczynek samochodem.
Choć prezesi zdecydowanie lubią podróże i śmiało snują wycieczkowe plany, to nie ukrywają, że mają też w sobie co nieco z domatora.
- Najlepiej siedzieć w domu i nic nie robić. To jest prawdziwe marzenie - wyznaje szczerze Sztuczkowski.
W domu najlepiej czuje się również Adam Rams, który z egzotycznych kresów chętnie wraca na Górny Śląsk, gdzie znajduje się centrala jego firmy.
- We wszystkich podróżach, które są bardzo ciekawe, chyba najbardziej podoba się człowiekowi moment, gdy wraca do siebie do domu - podsumowuje prezes Delty Trans.