Słowo "nowoczesny" ma w sobie jakąś magiczną moc powodującą, że trudno się mu otwarcie przeciwstawiać. No bo któż chciałby być wstecznikiem, wielbicielem staroci? Powiedzmy, konserwatystą to można już być, ale konserwatyzm nie jest wbrew pozorom prostym przeciwieństwem nowoczesności. Świat idzie naprzód i ci, którzy go formują są w szpicy tegoż pochodu, a oni zawsze głośno są za nowoczesnością.
To samo dotyczy przemysłu - trudno być przeciw nowoczesnemu przemysłowi. Ale czy to oznacza, że łatwo być za? Stawianie takich pytań wydaje się nie na miejscu w kraju takim jak Polska - kraju, który jak kania dżdżu potrzebuje nowoczesnych technologii, a więc nowoczesnego przemysłu. Powiedzmy to sobie jasno - bez nowoczesnych technologii będziemy szybko tracić dystans do krajów wysoko rozwiniętych, a choć prawdą jest, że wdrażanie tych nowoczesnych technologii wymaga czasem wielkiego wysiłku, a i cena nie jest mała, to niewdrażanie tych technologii spowodowałoby jeszcze większe straty. Myśląc więc racjonalnie winniśmy wszelkimi siłami dążyć do unowocześnienia naszego przemysłu.
Ale popatrzmy nieco inaczej na to samo zagadnienie. Otóż szybkie wdrażanie nowoczesnych technologii, budowanie nowoczesnego przemysłu z punktu widzenia społecznego oznacza także zamykanie starego przemysłu, a więc bezrobocie. Oznacza to także stawianie zupełnie innych wymagań edukacyjnych przed całym systemem szkolnym. Oznacza to wreszcie zmianę naszego stosunku do wielu ważnych elementów organizacji życia społecznego. To wszystko z kolei powoduje problemy społeczne, wielu ludzi stawia w trudnym położeniu, od wielu wymaga wysiłku (intelektualnego, finansowego, organizacyjnego), któremu nie są w stanie sprostać. To tutaj właśnie zaczynają się owe konflikty wokół realizacji, bezwzględnie słusznego hasła o konieczności szybkiego budowania nowoczesnego przemysłu.