Kryzys nas dotknie, ale nie będziemy największym poszkodowanym. Nie ma co wieszczyć krachu, w chwili gdy nadal będziemy mieli wzrost gospodarczy, a nie recesję. Jednak czasy taniego kapitału minęły - firmy muszą nauczyć się żyć z droższym pieniądzem.
Twierdzi, że może sobie na to pozwolić, bo na rynku finansowym działa od 17 lat i zarówno on, jak i kierowany przez niego fundusz private equity przeżyli już kilka okresów gorszej koniunktury. Uważa, że obecne perturbacje jego firmy nie dotyczą. Enterprise Investors, podobnie jak większość działających w Polsce i w naszym regionie Europy funduszy, ma prawie 500 mln euro - a w czasach kryzysu, jak powtarzają to niemal wszyscy, cash is king - czyli kto posiada gotówkę, ten rządzi.
- Nas mniej interesuje to, że indeksy w ciągu jednego dnia spadły np. o osiem procent, a bardziej to, czy w perspektywie 2013-14 r. wyceny wrócą do poziomu dzisiejszego, czy też sprzed dwóch-trzech lat - a więc czy można będzie wprowadzić firmę na giełdę po cenie 15 razy większej niż jej zysk, czy też 50 razy większej, jak to już bywało - mówi Siwicki.