Mamy tendencję - i jest to niedobra cecha naszej zbyt wybujałej walki politycznej - do przedstawiania każdego problemu w kategoriach katastrofy. Tymczasem problem budżetu na rok 2001 nie jest katastrofalny. Niestety, z tegorocznym budżetem nie jest tak dobrze, jak byśmy sobie tego życzyli. Jednak nie jest również tak źle, jak chcieliby tego nasi polityczni przeciwnicy.
Natomiast ocena zmian, które przyniósł rok 2001 zależeć musi od punktu widzenia. I tak z pozycji ministra gospodarki, ocena ta powinna być pozytywna. Zmniejszanie deficytu w obrotach zagranicznych i w obrotach bieżących, wzrost eksportu oraz niewielki - na poziomie ok. 1,3% - spadek spożycia wewnętrznego, świadczą o tym, iż gospodarka wkracza na tor zdrowego rozwoju. Dla ministra finansów, te same symptomy są jednak nadzwyczaj niekorzystne! Spadająca inflacja, skądinąd dobra dla gospodarki, zmniejsza wpływy do budżetu państwa. Także bardzo dobrze rokujący, wzrastający eksport powoduje, że coraz większa część towarów nie jest obłożona podatkiem VAT i podatkiem akcyzowym. A mało kto ma w Polsce świadomość, że eksportujemy aż 50% produkcji naszego przemysłu.