"Zdecydowanie bardziej wierzę w skuteczność i przyzwoitość gospodarki prywatnej niż państwowej. Najwięcej korupcji mamy zawsze na styku państwowe-prywatne. W relacjach prywatny-prywatny do korupcji nie dochodzi" - rozmowa z Donaldem Tuskiem, wicemarszałkiem Sejmu, liderem Platformy Obywatelskiej.
Jedno mogę powiedzieć z przekonaniem: dzisiaj nie ma zdecydowanego faworyta. I to zarówno z lewej, jak i z prawej strony. Wyniki rankingów wskazują, że czterech, pięciu polityków ma w Polsce zbliżone szanse. I ja do nich należę. Jednak nie ekscytuję się wynikami sondaży, które mówią o 20 procentowym poparciu i dają mi pierwsze miejsce w rankingu, bo jeszcze wiele może się zdarzyć. Natomiast poważnie myślę, wraz z politykami Platformy, o mojej kandydaturze. To zrozumiałe, bo szef największej partii opozycyjnej nie może udawać, że nie będzie wyborów prezydenckich. Jestem zatem gotów kandydować, ale ostatecznej decyzji jeszcze nie ma.
Śnił się Panu kiedyś prezydent Donald Tusk?
Bardzo rzadko śnię, a jeśli już, to nie są to sny o polityce. Ale często o tym myślę. Nie o samej kampanii, bo wciąż oceniam swe szanse jako umiarkowane, ale o tym, jak zbudować lepszą prezydenturę od obecnej. Lepszą nie w sensie marketingu, bo Aleksander Kwaśniewski okazał się w tej dziedzinie bardzo sprawny. Ale lepszą, jeśli chodzi o skuteczne porządkowanie polskich spraw. Wbrew pozorom prezydent ma w Polsce niemało do powiedzenia. Mam tu na myśli zwłaszcza prawo veta, czyli blokowanie ustaw, które są wadliwe i często kończą w koszu Trybunału Konstytucyjnego.