Dla rafinerii pracy nie zabraknie. Jednak, aby przetrwać, muszą się one nieustannie rozwijać - przekonuje Marek Sokołowski, wiceprezes Grupy Lotos ds. produkcji i rozwoju, w rozmowie z Marcinem Szczepańskim.
- Obecna sytuacja na rynkach naftowych, gdy ropa kosztuje powyżej 120 dolarów za baryłkę, nie jest korzystna ani dla rafinerii, które muszą ograniczać marże, ani dla branży jako całości, gdyż przy tak wysokich cenach inne źródła energii stają się coraz poważniejszą konkurencją dla ropy. Moje, i nie tylko moje, zdanie jest takie, że szczyt popularności ropy naftowej mamy już za sobą, pomimo że jeszcze długie lata pozostanie ona głównym surowcem energetycznym na świecie.
- Czy może być gorzej?
- To, co powiedziałem, nie oznacza bynajmniej, że branży grozi rychły upadek. Póki co nie widać bowiem racjonalnego substytutu, który zastąpiłby paliwa płynne jako paliwa transportowe. Z drugiej strony na świecie stale rośnie poziom wydobycia i konsumpcji ropy. Wszelkie prognozy mówiące o wyczerpaniu złóż jak dotąd okazywały się przedwczesne - ropa nadal jest, tyle że coraz trudniej jest ją wydobyć i wiąże się to z coraz wyższymi kosztami.