Czas inwestycyjnej prosperity to u nas z jednej strony rekordowy napływ kapitału, z drugiej wciąż niedostatecznie przygotowana administracja oraz słaba infrastruktura, utrudniająca inwestycje typu greenfield. Rośnie więc znaczenie firm pilotujących inwestorów w ich potyczkach z krajowymi standardami, których zagraniczne koncerny zwykle nie rozumieją.
Trochę mniej różowo polskie atuty postrzegają przedstawiciele firm zajmujących się nadzorem nad największymi inwestycjami zagranicznymi. Project managerowie na co dzień spotykają się bowiem z realiami administracyjnymi na miejscu, czyli często w małych miejscowościach, w których ma wyrosnąć kompleks produkcyjny, zatrudniający kilkaset lub kilka tysięcy osób, wymagający obsługi logistycznej ze strony taboru kolejowego lub rzeszy TIR-ów, do funkcjonowania którego niezbędny jest dostęp do mediów.