W Unii Europejskiej węgiel jest na cenzurowanym. W skali globu nie ma mowy o odchodzeniu od "czarnego złota". Wręcz przeciwnie. O tym, czy i ile fedrować, decyduje jednak ostatecznie światowy rynek i krajowe inwestycje.
Węgiel zajmuje stabilne trzecie miejsce jako nośnik energii pierwotnej, mając 20-procentowy udział w globalnej strukturze zużycia - za gazem i ropą naftową. Jak wskazują prognozy Międzynarodowej Agencji Energii, zużycie tego surowca do 2040 roku ma wzrosnąć o 200 mln ton.
Utrzymanie zdolności produkcyjnych w naszym górnictwie jest i pozostaje jednak głównym wyzwaniem dla rodzimych producentów surowca. Bez udostępnienia nowych złóż nasz potencjał produkcyjny nadal będzie się kurczył, co cieszyć może m.in. tych, którzy sprzedają węgiel na polski rynek.
- Import węgla kamiennego do UE wyniósł w 2017 roku aż 172 mln ton, a Hiszpania, Włochy i Niderlandy odnotowały kilkunastoprocentowy wzrost zużycia tego paliwa. Potrzeby energetyczne rosły w takim stopniu, że energię elektryczną trzeba było produkować rok temu z paliw stałych - zaznacza Tomasz Rogala, prezes zarządu Polskiej Grupy Górniczej.
Szef PGG wylicza, że import węgla do Europy odpowiada około 500 tys. miejsc pracy, które znalazły się poza UE, podczas gdy całe obciążenie środowiska (będące skutkiem wytworzenia energii z węgla) "pozostaje" w Europie.
W dalszej części artykułu m.in. o:
- prognozach zapotrzebowania na węgiel w 2030 roku w Polsce
- problemach branży w kraju, w Europie i na świecie
- planach polskich spółek węglowych
- wyborze węgla (import czy kraj)