Uzależnienie od jednego kierunku importu i brak własnych źródeł ropy to silne hamulce rozwoju polskiego przemysłu naftowego. Trudno myśleć o przełomie. Pozostaje nam strategia małych kroków i ograniczania ryzyka.
Tak źle nie było już dawno, ale oznacza to także, że gorzej być już nie powinno. Po raz kolejny się potwierdza, że kto nie ma własnej ropy, ten ma kłopot.
Zarówno Polska jako kraj, jak i nasze największe spółki, nie należą do tego uprzywilejowanego grona. Ropę potrzebną polskiej gospodarce niemal w całości importujemy, w dodatku praktycznie z jednego kierunku.