Nowe, restrykcyjne przepisy ekologiczne i globalny kryzys – branża dystrybucji paliw poddawana jest sporej presji, którą szczególnie odczuwają stacje niezależne. Dla niektórych prywatnych właścicieli oznacza to koniec przygody z branżą paliwową, ale dla innych może być okazją do rozwoju.
Zegar tyka
Ostatnie lata to dla takich, niewielkich zazwyczaj, firm pasmo kłopotów i komplikacji. Wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej rozpoczął się proces dostosowywania naszego prawodawstwa do wymogów unijnych. Jednym z większych wyzwań były przepisy dotyczące ochrony środowiska. Pojawiły się nowe obostrzenia dotyczące zabezpieczenia gruntów, monitoringu wycieków i oparów czy bezpieczeństwa pracy. Wszystkie wiązały się z wydatkami idącymi setki tysięcy złotych. Wielu właścicieli nie było stać na takie inwestycje. Działali jednak nadal, licząc na brak kontroli. W efekcie liczba stacji niezależnych do końca 2008 roku malała dość nieznacznie (według POPiHN, o około 50 placówek rocznie).