Rozmowa z Andrzejem Szarawarskim, wiceministrem gospodarki
- Reforma była skoncentrowana na dwóch podstawowych kwestiach: likwidacji zbędnych mocy wydobywczych, polegającej na zlikwidowaniu szeregu kopalń o najgorszych efektach ekonomicznych oraz na redukcji zatrudnienia. Zdecydowanie zmniejszono wydobycie i zredukowano zatrudnienie o blisko 90 tysięcy osób. Nie zmieniło to jednak w zasadniczy sposób sytuacji finansowej sektora. Nie stworzyło mu też możliwości rozwoju. Zadłużenie górnictwa sięga blisko 21 miliardów złotych. Natomiast jeśli chodzi o zatrudnienie, to jest ono ciągle wyższe niż zakładała reforma. Rząd Jerzego Buzka z wielką determinacją realizował obydwa wyżej wymienione cele, ale niewłaściwie skierowano strumień pieniędzy. Służył on bowiem redukcji zatrudnienia zamiast jego przemieszczeniu. Dlatego efektem reformy jest dynamiczny wzrost bezrobocia na Śląsku. Praktycznie w ciągu ostatnich czterech lat podwoiła się liczba bezrobotnych. Wpompowano olbrzymie pieniądze w redukcję zatrudnienia, lecz nie zbudowano nowych stanowisk pracy.
- Co Pan sądzi o Górniczym Pakiecie Socjalnym?
- Myślę, że wyczerpał swoje możliwości. Będziemy odchodzić od tego typu rozwiązań. Jednak na przykład pięcioletnie urlopy górnicze jeszcze przez kilka lat będą dużym obciążeniem dla branży. Jednocześnie widać, że osobom, które odeszły z kopalń i zdecydowały się na jednorazowe odprawy nie jest łatwo urządzić sobie nowe życie. Trudno dziś zdobyć nowy zawód, nowe miejsce pracy. Dlatego chcemy pójść w zupełnie innym kierunku.