Kryzys i recesja, to słowa najczęściej wypowiadane przez reprezentantów niemalże każdej branży. Małym wyjątkiem są spawalnicy. Problem w tym, że analitycy polskiego rynku spawalniczego mają nieco odmienne zdanie w ocenie jego kondycji niż przedstawiciele obecnych u nas koncernów lub firm.
Na pewno recesji nie widać patrząc poprzez pryzmat wzrostu kwalifikacji personelu spawalniczego oraz starań firm o wdrażanie systemów jakości. Firmy zdają sobie sprawę, że wzrastająca konkurencja zarówno na rynku krajowym, jak i europejskim wymaga argumentów potwierdzających wysoką jakość, a tymi argumentami są odpowiednie certyfikaty. W Europie spawalnictwo wykorzystało recesję na umocnienie swojej pozycji. W przypadku borykającej się z gospodarczymi problemami Polski wygląda to nieco inaczej. Krajowym producentom sen z oczu spędza załamanie się przemysłu stoczniowego. Mniej zmartwień mają światowe koncerny - ESAB i Lincoln Electric, które podzieliły już, ku rozpaczy mniejszych producentów, polski rynek.