Po mroźnej zimie gehenną kierowców okazują się dziury na drogach. W teren ruszyli drogowcy i zaczęło się tradycyjne "łatanie". Jednak same "punktowe naprawy" nie wystarczą, gdy droga wymaga wzmocnienia. Kuleje jednak często diagnostyka stanu dróg, a na kompleksowe remonty brakuje pieniędzy w budżetach. A mieszkańcy miast są też coraz bardziej świadomi swoich praw i tego, że w przypadku szkody mogą dochodzić odszkodowania od zarządcy drogi.
Leszek Rafalski, dyrektor naczelny Instytutu Badawczego Dróg i Mostów, zwraca uwagę PortalowiSamorządowemu, że sytuacja (dziury w drogach) jest bardzo różna w zależności od kategorii tras, z jakimi mamy do czynienia. O ile drogi krajowe i wojewódzkie są w nie najgorszym stanie, bo wydatkowano na nie sporo pieniędzy przez ostatnie lata, o tyle problem pojawia się często na drogach niższych kategorii - powiatowych i gminnych. W wielu przypadkach dróg lokalnych dochodzą zaszłości historyczne.
Zarząd Dróg Miasta Krakowa ruszył z pozimowymi remontami i porządkowaniem otoczenia dróg. W miasto wyjechały ekipy z ciężkim sprzętem do miejscowego łatania pęknięć czy dziur w asfalcie. Do tej pory uzupełniono blisko 2,5 tys. ubytków na 268 ulicach w Krakowie za łączną kwotę 1,5 mln zł. W lutym i marcu miasto wyda na pozimowe remonty 8 mln zł - wylicza PortalSamorzadowy.pl.
"Łatanie" dziur jest szybkim sposobem na doraźną poprawę bezpieczeństwa. Tym bardziej że mieszkańcy miast są też coraz bardziej świadomi swoich praw i tego, że w przypadku szkody mogą dochodzić odszkodowania od zarządcy drogi.