Polskie kontrakty infrastrukturalne łatwym łupem? To realny scenariusz

Polskie kontrakty infrastrukturalne łatwym łupem? To realny scenariusz
Skomplikowaną sytuację z dostępnością finansowania można by uprościć poprzez lepsze zrozumienie potrzeb i problemów uczestników rynku. fot. PTWP (Andrzej Wawok)
  • Ten tekst jest częścią STREFY PREMIUM WNP.PL
  • Tomasz Elżbieciak
    Tomasz Elżbieciak
  • Dodano: 19-08-2020 06:01

Pandemia wciąż ma stosunkowo niewielki wpływ na sektor budowlany. Sektor ten okazał się jednym z najbardziej odpornych na koronawirusa. Jednak w tym przypadku negatywne skutki dla branży, co podkreślali dotychczas jej przedstawiciele i eksperci, mogą pojawić się z opóźnieniem. Jeden z potencjalnych czynników ryzyka już zaczyna się materializować.

  • W najbliższym czasie wiele firm wykonawczych będzie musiało mierzyć się z restrykcyjną polityką gwarancyjną i kredytową prowadzoną przez banki i towarzystwa ubezpieczeniowe.
  • Instytucje te uznają budownictwo za branżę podwyższonego ryzyka ze względu na jej cykliczny charakter i wrażliwość na wahania koniunktury.
  • Sytuacja ta może doprowadzić do paradoksu: rynek będzie obfitował w duże projekty infrastrukturalne, ale krajowe firmy z powodu braku finansowania nie będą w stanie ubiegać się o zlecenia. Kontrakty mogą też paść łatwym łupem dla firm spoza Europy, którym będzie łatwiej o gwarancje.
Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, wskazał w rozmowie z portalem WNP.PL, że trudności z dostępem do produktów finansowych mają obecnie nie tylko przedsiębiorstwa z polskim kapitałem.

Dotyczy to także firm z zagranicznym rodowodem, które zazwyczaj mogą liczyć na wsparcie swoich spółek macierzystych i mają łatwiejszy dostęp do międzynarodowego kapitału.
- Tendencja do ograniczenia limitów gwarancyjnych i kredytowych dla branży budowlanej nabiera szczególnego znaczenia w kontekście rekordowych nakładów inwestycyjnych w rozwój infrastruktury drogowej, kolejowej i energetycznej w kolejnych latach - zaznaczył Kaźmierczak.

Firmy obawiają się, że instytucje finansujące będą dokonywały ich oceny przez pryzmat całej branży budowlanej - bez względu na kondycję finansową konkretnego podmiotu i jego rzeczywistą ekspozycję na ryzyko.

- Takie podejście może uniemożliwić wielu spółkom zdobywanie nowych kontraktów, które mogą paść łupem wykonawców spoza Europy, dla których pozyskanie zabezpieczenia realizacji umowy nie będzie stanowiło takiego problemu - wyjaśnił ekonomista.

Tu można przywołać coraz pewniej radzące sobie na polskim rynku podmioty z Chin, m.in. spółki z grupy PowerChina, które już samodzielnie realizują kontakt na odcinek S14 Zachodniej Obwodnicy Łodzi, a wspólnie z polską firmą Intercor pozyskały niedawno rekordowej wartości kontrakt kolejowy na odcinek Rail Baltica za ponad 3 mld zł.

Tymczasem większość przedsiębiorstw z branży ocenia, że koronawirus nie doprowadzi do istotnego pogorszenia ich sytuacji finansowej.

- Dlatego nie widzą też uzasadnienia dla dalszego zaostrzania polityki gwarancyjnej i kredytowej przez banki i ubezpieczycieli. Sektor finansowy wyraża jednak obawę przed nasileniem konkurencji na rynku budowlanym na skutek spadku inwestycji w segmencie prywatnym i w samorządach oraz wzrostu ryzyka rynkowego - wskazał Kaźmierczak.

Walka będzie się zaostrzać?

Czy konkurencja w branży się nasila? Zazwyczaj jako pewien papierek lakmusowy można postrzegać sytuację w przetargach największego inwestora publicznego, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Co prawda rząd i sama GDDKiA zapewniają, że pieniędzy na drogi nie zabraknie. Ma ich być nawet więcej niż wcześniej zakładano, gdyż pod koniec czerwca wartość trwającego Programu Budowy Dróg Krajowych i Autostrad zwiększono o 21 mld zł. Dzięki temu odcinki dróg ekspresowych S6 czy S10 mają powstać szybciej niż w ramach planowanego wcześniej partnerstwa publiczno-prywatnego. Z kolei wartość rozpisanego na bieżącą dekadę Programu 100 obwodnic to ok. 28 mld zł.

Jednak wydaje się, że wykonawcy liczą na pozyskanie na zapas jak największej liczby kontraktów GDDKiA czy PKP Polskich Linii Kolejowych (te zapowiadają w 2021 r. przetargi warte nawet 36 mld zł), aby zniwelować w ten sposób potencjalny dołek w inwestycjach samorządowych i prywatnych.
To natomiast przekłada się na ostrzejszą rywalizację cenową w przetargach. Już pod koniec czerwca Tomasz Żuchowski, p.o. szefa GDDKiA, informował, że branża wykonawcza w większości proponuje kwoty poniżej wartości kosztorysów.

- Z 14 otwarć tylko w pięciu przypadkach najniższe oferty potencjalnych wykonawców przekroczyły nasze szacunki. (…) Kolejne otwarcia ofert pokażą czy jest to chwilowa tendencja czy też stały trend - mówił Żuchowski o tegorocznych przetargach.

Jakie wyniki przyniosły zatem postępowania, w których oferty otwarto na przełomie lipca i sierpnia? W przetargu na obwodnicę Lipska tańsze od budżetu zamawiającego są wszystkie oferty (najtańsza za 56 proc. kosztorysu), na odcinek S7 w Małopolsce jest ich 10 pośród 12 złożonych (najtańsza za 62 proc. kosztorysu), a na odcinek S19 na Podlasiu osiem spośród dziewięciu (najtańsza za 67 proc. kosztorysu).
Zdaniem Bartosza Tokarskiego, zastępcy dyrektora Biura Ubezpieczeń Klientów Strategicznych firmy EIB, zmienne w czasie, rysujące się w kształcie sinusoidy rozłożenie projektów infrastrukturalnych, które jest uzależnione od perspektywy budżetowej Unii Europejskiej, generuje poważne problemy w gospodarce finansowej firm budowlanych. Zabezpieczenie optymalnej wysokości zasobów kadrowych, parku maszynowego oraz niezbędnego finansowania jest trudnym zadaniem.

- Niedopasowanie od aktualnych potrzeb powoduje przypadki zgniłych kompromisów, takich jak realizacja kontraktów poniżej ich godziwej wyceny. Celem staje się zabezpieczenie odpowiedniego poziomu przepływów pieniężnych, które są niezbędne do przetrwania firmy. Jeśli problem dotyczy większej grupy wykonawców następstwem takich działań jest destrukcyjna dla rynku wojna cenowa - ocenił dla WNP.PL Tokarski.
Przypomniał przy tym, że kumulacja prac powodowała już w przeszłości duże perturbacje w działalności firm budowlanych. Mowa tu o kryzysie związanym z przegrzaniem koniunktury przed Euro 2012, a także dołkiem w nowych zamówieniach w latach 2015-2017.

- Instytucje finansowe z uwagą obserwują sytuację narastającej kumulacji prac. Nakłada się na nią pandemia koronawirusa, której skutki są nie do oszacowania. W związku z tym spada apetyt na zwiększanie skali finansowania, w tym udzielania gwarancji zabezpieczających realizację kontraktów - powiedział Tokarski.

- Uważam jednak, że dla firm budowlanych, które sumiennie odrobiły lekcje z doświadczeń roku 2012 oraz lat 2015-2017, nie ma zagrożenia w zakresie dostępności limitów gwarancyjnych u ubezpieczycieli - dodał.

Pogłębić relacje

Szukając pozytywów Damian Kaźmierczak wskazał, że wraz z wchodzącym od początku 2021 r. nowym Prawem zamówień publicznych inwestorzy będą mogli zmniejszyć wysokość gwarancji kontraktowych. W teorii powinno to ułatwić podmiotom finansującym zabezpieczenie większej liczby kontaktów.

- Nie można jednak wykluczyć, że inwestorzy będą chcieli dodatkowo zabezpieczyć się przed ryzykiem niepowodzenia kontraktu poprzez wprowadzenie takich zapisów umownych, które skutecznie zniechęcą banki i zakłady ubezpieczeń do większego zaangażowania w sektor budownictwa - stwierdził główny ekonomista PZPB.
W jego opinii, jednym ze sposobów na odblokowanie dostępu do zabezpieczeń gwarancyjnych dla krajowych firm wykonawczych mógłby być system regwarancji stworzony przez Bank Gospodarstwa Krajowego, a w dalszej kolejności przez KUKE.

Jak wyjaśnił, mogłyby one - pod pewnymi warunkami - przejmować część ryzyka podejmowanego przez banki i ubezpieczycieli na rynku budowlanym.

- Wdrożenie tej inicjatywy wymaga jednak współdziałania wielu podmiotów, które obecnie koncentrują się na wspieraniu branż dużo bardziej dotkniętych przez epidemię koronawirusa od sektora budownictwa. Dlatego w najbliższym czasie nie spodziewam się przełomu w tej sprawie na miarę oczekiwań branży budowlanej - zastrzegł Kaźmierczak.

- Ponadto uważam, że zdecydowanie więcej uwagi należy poświęcić pogłębianiu relacji między instytucjami finansującymi a firmami budowlanymi, które będą prowadziły do lepszego zrozumienia każdej ze stron. Warto przy tym pamiętać, że dla sektora finansowego ocena ładu korporacyjnego klienta jest dzisiaj równie ważna jak analiza jego sprawozdań finansowych - dodał.

Sytuacji w budownictwie dokładnie przygląda się BGK. Zdaniem Anny Łopaciuk z Departamentu Analiz i Wsparcia Sektorowego BGK, na korzyść firm budowlanych - poza inwestycjami publicznymi - mogą wpłynąć również obecne trendy związane z mniejszą presją płacową oraz spadkami cen energii i stali.
- Mimo to wiemy, że część spółek budowlanych w dalszym ciągu odczuwa skutki realizacji nierentownych kontraktów pozyskanych w latach 2017-2018 przy zaostrzonej konkurencji cenowej, a realizowanych w okresie dynamicznych wzrostów cen robót budowlanych w kolejnych okresach - przekazała WNP.PL menadżer.

Przytoczyła również wnioski z raportu, który BGK publikowało na początku marca tego roku, czyli u progu epidemii koronawirusa w Polsce.

- Nasze badanie wskazuje, że dostęp do finansowania, zarówno w postaci kredytów, jak i pożyczek, a także linii gwarancyjnych pod kontrakty dla przedsiębiorstw budowlanych, jest trudny - odpowiednio 82 proc. i 71 proc. wskazań firm, z którymi rozmawialiśmy - wskazała Łopaciuk.

- Dodatkowo badani niemal jednoznacznie, w 81 proc. wskazań, stwierdzają, że gwarancje łatwiej jest uzyskać od firm ubezpieczeniowych, które mają prostsze procedury i wymagają mniejszych zabezpieczeń niż banki - dodała.

Zapewniła przy tym, że BGK - jako bank rozwoju - kieruje się misją wspierania przedsiębiorczości, firm oraz zamawiających z każdej branży, również budowlanej.
- Wspieramy wykonawców poprzez wystawianie gwarancji - wadialnych, zwrotu zaliczki, zapłaty, wykonawczych, podwykonawczych, a także poprzez finansowanie obrotowe. Zastępuje ono zaliczkę lub uzupełnia środki pozyskane z zaliczki na np. zakup materiałów. Okres finansowania i struktura gwarancji lub kredytu jest dostosowana do kontraktu - wyjaśniła.

Zaznaczyła, że poza tym na czas pandemii koronawirusa BGK przygotowało specjalny pakiet pomocowy, pomagający utrzymać płynność finansową i wspierający przedsiębiorców w kontynuowaniu ich inwestycji. Jest on skierowany w stronę firm każdej wielkości i z każdej branży, również budowlanej.

- Mikro-, małe- i średnie przedsiębiorstwa mogą skorzystać np. z bezpłatnych gwarancji de minimis, zabezpieczających 80 proc. wartości kredytu. Zabezpieczenie spłaty kredytu na takim samym poziomie oferujemy również dużym firmom poprzez Fundusz Gwarancji Płynnościowych. Natomiast poprzez Fundusz Dopłat do Oprocentowania przez 12 miesięcy dopłacamy przedsiębiorcom do odsetek kredytu - wyliczyła menadżer.

Nowi gracze wypełnią lukę?

W opinii Bartosza Tokarskiego skomplikowaną sytuację związaną z dostępnością finansowania można by uprościć poprzez lepsze zrozumienie potrzeb i problemów uczestników rynku.

- Ostatnie miesiące pokazały, że taki dialog ma sens, a część wiodących zamawiających publicznych otwiera się na te propozycje. W końcu stoją przed nami ambitne cele, dotyczące m.in. krajowych programów drogowych i kolejowych, na których realizacji zależy wszystkim stronom - wskazał Tokarski.

Dodał, że w obszarze gwarancji ubezpieczeniowych bardzo istotną kwestią jest ograniczenie do pięciu lat okresu gwarancji finansowej zabezpieczającej okres usunięcia wad i usterek. Jest to okres typowy dla międzynarodowego rynku zabezpieczeń, dzięki czemu jest on dostępniejszy i tańszy dla wykonawców.

- Równie ważne jest ograniczenie poziomu zabezpieczenia do pięciu procent wartości kontraktów w okresie ich wykonywania. Ciągle wielu zamawiających oczekuje 10 proc. zabezpieczenia. Szeroka dyskusja na ten temat toczy się w kontekście nowego Prawa zamówień publicznych, które przewiduje takie ograniczenie - podkreślił Tokarski.

W jego opinii warto również podjąć próbę ujednolicenia na polskim rynku treści gwarancji ubezpieczeniowej należytego wykonania kontraktu oraz usunięcia wad i usterek.

Jak wyjaśnił, ze względu na rozbieżności w zapisach oferowanych przez ubezpieczycieli, część z wykonawców narzuca swoją treść, która jest wypadkową ich negatywnych doświadczeń. Często zapisy te powodują niewspółmierne korzyści dla zamawiającego w stosunku do problemów z ich uzyskaniem na rynku finansowym.
Część z zamawiających ma również oczekiwania w zakresie posiadania oceny gwaranta, wykonanej przez renomowaną agencję ratingową, jednak na polskim rynku ubezpieczeniowym posiada ją jedynie kilka podmiotów. Na dodatek firmy te nie są liderami rynku gwarancji ubezpieczeniowych.

- Być może wystarczyłoby, aby zaakceptować ocenę ratingową holdingu, do którego dany ubezpieczyciel należy. Takie podejście umożliwiłoby akceptację dla gwarancji udzielanych przez liderów rynku - wskazał Tokarski.

Dodał, że gwarancje ubezpieczeniowe dla firm budowlanych stanowią ponad 50 proc. wartości przypisu z wszystkich gwarancji ubezpieczeniowych udzielanych przez polskie towarzystwa ubezpieczeniowe.

- Zagospodarowanie tego obszaru innym jest trudne do realizacji, a ubezpieczyciele muszą dbać o kontynuację prowadzonej działalności. Stąd nie przewiduję drastycznego ograniczenia dostępności w zakresie gwarancji ubezpieczeniowych, ale dobór kontrahentów przez zakłady ubezpieczeń będzie bardziej selektywny. Zauważalny jest również wzrost stawek, tzn. opłat z tytułu udzielania gwarancji - ocenił Tokarski.

Podkreślił, że wykonawcy powinni wykorzystywać możliwości szerokiego rynku, wielu podmiotów oferujących gwarancje, poprzez podpisanie z nimi umowy o współpracę. Dzięki temu zmiana polityki udzielania gwarancji u jednego z ubezpieczycieli w mniejszym stopniu wpłynie na dostępność limitów w firmie.

- Firmy ubezpieczeniowe postrzegają polski rynek gwarancji ubezpieczeniowych jako atrakcyjny, dlatego wchodzą tu nowi gracze. Niemniej jednak ciągle mamy do czynienia z przewagą popytu nad podażą w zakresie gwarancji ubezpieczeniowych - stwierdził Tokarski.

Odporność i ciągłość

- Najnowszy raport Krajowego Rejestru Długów pokazał, że branża budowlana wchodzi, albo już weszła do portfela segmentu zwiększonego ryzyka w instytucjach finansowych - podkreślił natomiast Bartosz Pastuszka, partner zarządzający i dyrektor generalny React Risk Advisory.

Zauważył przy tym, że sytuacja ta może doprowadzić do paradoksu: rynek będzie obfitował w duże projekty infrastrukturalne z sektora zamówień publicznych, jednak firmy z powodu braku finansowania nie będą w stanie ubiegać się o zlecenia.

- Może to także zaowocować pojawieniem się nowych zagranicznych firm, które z powodu zachwianej koniunktury na swoich rodzimych rynkach dostrzegą potencjał w sektorze budowlanym w Polsce - powiedział WNP.PL. 
- Duża niepewność gospodarcza oraz słabnąca rentowność banków nie pozwolą im jednak na wrzucenie całego sektora budowlanego do jednego worka, obarczonego zwiększonym ryzykiem. Instytucje finansowe z pewnością zwiększą jednak swoje wymagania i procedury w celu optymalizacji ryzyka - dodał.

W efekcie na znaczeniu zyskać mają takie aspekty jak m.in. zabezpieczenie łańcucha dostaw, procedury związane z ciągłością działania, dywersyfikacja podwykonawców oraz własne siły wykonawcze, a także procedury kontrolne i przeciwdziałanie nadużyciom.

- Dotychczas te parametry nie były brane pod uwagę, a teraz zaczynają mieć znaczenie wręcz fundamentalne. Zagrożenie epidemiologiczne może wykluczyć z pracy niekiedy na wiele dni całą pracującą załogę, generując koszty i opóźnienia. Brak stabilnych i zdywersyfikowanych dostaw może z kolei zatrzymać cały projekt - powiedział Pastuszka.

Jak stwierdził, zarządzanie kryzysowe nabiera obecnie nowego znaczenia i powoli staje się wręcz codziennością. Dlatego umiejętność prewencyjnego działania oraz radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych będą z pewnością oceniane przez podmioty finansujące i gwarancyjne.

- Kluczowe słowa używane aktualnie przez zachodnich managerów to „resilence” i „continuity”, czyli odporność i ciągłość. Sądzę, że te pojęcia będą kluczowe dla branż i firm, które w trudnej sytuacji chcą budować swoją stabilną przyszłość - zaznaczył Pastuszka.

- Dodatkowo, część rodzimych firm pracujących przy kontraktach publicznych pokazała, że umie zarządzać w sytuacjach kryzysowych ratując projekty infrastrukturalne, którym duże i doświadczone koncerny nie podołały - podsumował.

 

Zobacz tereny inwestycyjne na sprzedaż na PropertyStock.pl

×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (1)

Do artykułu: Polskie kontrakty infrastrukturalne łatwym łupem? To realny scenariusz

  • drogowiec 2020-08-19 14:23:23
    dziwny artykuł, bo niby zbyt wysoka podaż przetargów a przy otwarciu ofert ceny 60% kosztorysu inwestora ????

PISZESZ DO NAS Z ADRESU IP: 35.172.164.32
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!