Sezon budowlany w Europie jeszcze nie ruszył - zaczyna się w marcu. Na podstawie dwóch pierwszych miesięcy dostrzegamy pewną stabilizację na rynku. Nie obserwujemy na szczęście eskalacji problemów. Generalnie jednak spodziewamy się w tym roku kontynuacji niekorzystnych dla nas zjawisk: braku rytmicznych i gwarantowanych dostaw surowców oraz wzrostu ich cen - mówi Paweł Kisiel, prezes zarządu Grupy Atlas.
- Przede wszystkim szukaliśmy zamienników surowców, a także alternatywnych dostawców. Zdało tu egzamin nasze pragmatyczne podejście do kwestii receptur produktowych.
Z reguły mamy przygotowane receptury wytwarzania produktów z surowców pochodzących od różnych dostawców. To dlatego, że choć surowiec jest formalnie tej samej klasy, to - w zależności od źródła jego pozyskania - zachowuje się inaczej w wyrobie finalnym. Ta szczególna technologiczna asekuracja okazała się niezwykle cenna w warunkach globalnych zakłóceń w dostawach towarów, bo pozwoliła na pozyskiwanie surowców z każdego źródła, które było dostępne - bez ryzyka pogorszenia jakości naszych produktów finalnych.
Kolejnym środkiem zaradczym było zwiększenie stanów magazynowych, co umożliwiło nam, gdy tylko nadarzyła się taka okazja, kupowanie surowców na zapas. Wykorzystywaliśmy te okazje dość skrzętnie. Na koniec roku stan magazynowy surowców oraz opakowań wzrósł nam wartościowo o blisko 50 proc., co w praktyce oznaczało też zmianę struktury kapitału obrotowego.
Te wszystkie działania pozwoliły na stabilizację, ale nie uchroniły nas przed opóźnieniami. Nie zawsze mogliśmy zgodnie z zamówieniem zrealizować terminowe dostawy gotowych wyrobów do kluczowych naszych odbiorców.
Czy zaburzenia w łańcuchach dostaw spowodowały, że podjęliście strategiczne decyzje zmiany kierunków zaopatrzenia?
- Główną decyzją strategiczną było zwiększenie liczby wiodących dostawców surowców. W miejsce dotychczasowych dwóch (wiodącego i wspierającego) pojawiło się trzech-czterech. To zresztą decyzja spowodowana nie tylko kryzysem, lecz także rozwojem naszego biznesu, ponieważ w ub.r. zwiększyliśmy nasz udział tak w rynku krajowym, jak i na rynkach eksportowych.
Kolejną decyzją było szukanie alternatywnych dostawców surowców. Warto jednak zaznaczyć, że w przypadku półproduktów do produkcji wysoko przetworzonych wyrobów chemicznych, te możliwości są bardzo ograniczone. Rynek ten jest silnie skonsolidowany na poziomie globalnym. W wypadku niektórych specjalistycznych surowców w Europie jest dwóch-trzech dostawców, którzy są nas w stanie obsłużyć, a wybór innego jest ryzykowny.
Wielokrotnie badaliśmy np. próbki surowców od bezpośrednich dostawców z Chin, lecz przeważnie mieliśmy w tym wypadku problem z dochowaniem powtarzalności parametrów. Co więcej: przy naszej skali działalności istotna jest także płynność dostaw, która stałaby tu pod znakiem zapytania.
Wspomniał pan, że zwiększacie udziały w rynku krajowym i europejskim. To znaczy, że mniejsi gracze mieli większe od Atlasa kłopoty z pozyskaniem surowców?
- Tak. W Europie Środkowej jesteśmy kluczowym lub istotnym, bezpośrednim klientem dla wielu dostawców surowców. Mniejsi producenci wyrobów chemii budowlanej kupują surowce w mniejszych partiach, czyli za pośrednictwem dystrybutorów. Z powodów technologicznych, często również finansowych, nie mają możliwości odbierania dużych partii.
Pewną ilustracją dla powstałej sytuacji jest także to, że na przełomie grudnia i stycznia 2022 r. mieliśmy dużo zapytań, czy nie chcemy przejąć mniejszego producenta wyrobów chemicznych w Polsce...
Chcecie?
- W Polsce - niekoniecznie, ponieważ takim przejęciem nie uzyskamy wartości dodanej.
Czy rozwiązywanie problemów z dostępem komponentów do produkcji wymusiło na was inwestycje lub zaniechanie planów inwestycyjnych?
- Z tego powodu nie wstrzymaliśmy realizowanych inwestycji, ale jednocześnie nie rozpoczynaliśmy nowych. Te realizowane inwestycje, skutkujące też zmianą modelu funkcjonowania, mają związek z potrzebami rozwojowymi przedsiębiorstwa lub ze zmianami przepisów prawa.
Jakimi?
- Właśnie zaczyna obowiązywać wprowadzony przez Unię Europejską Pakiet Mobilności, dotyczący funkcjonowania międzynarodowego transportu drogowego. Mając w grupie przedsiębiorstwo Sped Partner - spółkę zależną realizującą takie przewozy, musieliśmy się przystosować do nowych wymogów. Dlatego właśnie ta spółka otworzyła oddział w Niemczech, co poprawi efektywność jej działania w zachodniej Europie.
Ponadto, zgodnie z wcześniejszymi planami, Sped Partner kupuje więcej naczep i ciągniki samochodowe z napędem LNG. Wprowadzamy też inną, konkurencyjną organizację logistyki wewnętrznej. Towary z większą liczbą naczep będą czekały na kierowców i ciągniki samochodowe, co ograniczy czas oczekiwania na załadunek, czyli poprawi pracę przewozową i efektywność spółki.
Do spółki Sped Partner przesunęliśmy także proces planowania dostaw, by mogła bardziej elastycznie działać w warunkach zakłóceń w logistyce.
Wszystkie te inwestycje będą nam dobrze służyć, bo w Europie brakuje i kierowców zawodowych, i specjalistycznych firm transportu drogowego. Liczymy zatem na wzrost sprzedaży usług transportowych Sped Partnera.
Ponadto w grupie kapitałowej realizujemy projekty rozbudowy mocy produkcyjnych w spółce Izohan zajmującej się wytwarzaniem wyrobów bitumicznych. Powstaje nowa linia produkcyjna hydroizolacyjnych materiałów rolowych oraz całkowicie nowy zakład produkujący wyroby płynne. W samym Atlasie realizujemy zaś wiele projektów modernizacyjnych mających na celu automatyzację procesów produkcyjnych oraz zmniejszających zapotrzebowanie na energię.
Które ze zjawisk, wywołane przez skutki pandemii i zaburzenia w łańcuchach dostaw, będzie najtrudniej ograniczyć i kiedy to nastąpi – jeszcze w tym roku czy później?
- Sezon budowlany w Europie jeszcze nie ruszył, zaczyna się on w marcu. Nie wiemy, czy w tym roku nadal będą opóźnienia w realizacji inwestycji co ogranicza popyt na nasze produkty, ale z takim scenariuszem się liczymy.
Na podstawie dwóch pierwszych miesięcy dostrzegamy pewną stabilizację na rynku - w kontekście skutków pandemii. Nie obserwujemy na szczęście eskalacji problemów. Zmieniają się jednak zachowania producentów surowców. Wielu z nich zaczęło limitować dostawy, być może w oczekiwaniu na rozwój sytuacji.
Dotychczas ceny uzależnione były np. od wolumenu zakupu, a obecnie w niektórych przypadkach spotkaliśmy się z ofertami, że „możesz kupić więcej, ale drożej”.
Patrz też:
Prezes Atlasa o cenach materiałów budowlanych: taniej już nie będzie
Generalnie spodziewamy się jednak w tym roku kontynuacji niekorzystnych dla nas zjawisk: braku rytmicznych i gwarantowanych dostaw surowców oraz wzrostu ich cen. Może tylko z tą zmianą, że te zjawiska nie będą miały tak drastycznych rozmiarów, jak w roku poprzednim.
A jaki scenariusz zmian prognozujecie w funkcjonowaniu łańcuchów dostaw?
- Jak wskazują analizy rynkowe, sytuacja na rynku morskich przewozów nie ulegnie poprawie co najmniej do końca I półrocza. Nadal stawki frachtu będą drogie, a terminy dostaw odległe.
Drożał będzie również europejski transport drogowy, na skutek splotu takich wydarzeń, jak dodatkowe koszty działalności firm przewozowych spowodowane przez wprowadzenie Pakietu Mobilności, rosnące płace kierowców i opłat drogowych.
Możliwy jest także wzrost cen paliwa, który może przybrać duże rozmiary z uwagi na agresję Rosji na Ukrainę i związane z tym sankcje gospodarcze nakładane na Rosję
Jak ocenia pan możliwości i celowość przenosin części produkcji w branży w której działa Atlas, w celu skrócenia łańcucha dostaw?
- Nie sądzę, by taki ruch nastąpił w Europie. Pewne kompetencje w przemyśle chemicznym (i nie tylko), a także linie produkcyjne na naszym kontynencie zniknęły. Ich odtworzenie w przypadku bardziej zaawansowanych technologii zajmie lata. To zresztą w dużej mierze zależy od zmian w polityce przemysłowej Unii Europejskiej...
Co więcej: produkcja wielu branż przemysłu chemicznego jest wysokoenergetyczna i często wysokoemisyjna. W dużej mierze oparta jest na paliwie gazowym, tak mocno wrażliwym na zakłócenia geopolityczne.
Bardzo istotna jest także realizowana przez UE polityka klimatyczna, a mówiąc ściślej: przyzwolenie na pewną hipokryzję. Między innymi wymusza się na przemyśle unijnym dekarbonizację działalności, co w przypadku branż wysokoemisyjnych wypycha produkcję ze Starego Kontynentu do krajów, które po prostu nie przejmują się zanadto ochroną klimatu. To zresztą rodzi dodatkową emisję CO2, ponieważ dłuższe są łańcuchy dostaw towarów do Europy.
Dzisiaj pozaeuropejskim przedsiębiorstwom nie opłaca się przenosić produkcji do Europy, bo koszty certyfikatów emisji CO2 i problemy z energią prowadzą do jasnej kalkulacji, że to ekonomicznie nieuzasadnione. Dlatego właśnie wiele rodzajów działalności nie będzie odtwarzane w naszym kontynencie.
Chyba, że…
- Chyba, że UE wprowadzi omawiany od wielu lat instrument w postaci ceł na towary importowe spoza niej, uwzględniający całkowity ślad węglowy.
Czy Atlas rozważa dalszy rozwój poza granicami Polski - w różnej formie?
- Realokacji produkcji nie rozważamy. Głównie dlatego, że większość naszych materiałów jest wrażliwych na daleki transport. Musimy mieć produkcję zlokalizowaną blisko finalnych odbiorców...
Nie tylko natomiast rozważamy, ale i aktualnie realizujemy inwestycje za granicą. Właśnie kończymy etap przygotowania budowy nowej fabryki w Rumunii. Wybieramy lokalizację, projekt inwestycyjny i finansowy.
Jakie czynniki mogą decydować o skracaniu łańcucha dostaw w przypadku Polski i Europy?
- Będą one wynikać przede wszystkim ze zmian prawnych, dotyczących różnych aspektów polityki klimatycznej.
Potrzebna jest również stabilizacja prawa, przynajmniej w wymiarze polskim. Prawo w naszym kraju jest, niestety, nieprzewidywalne - co skutkuje tym, że niektóre projekty inwestycyjne stają się po prostu ryzykowne.
Czy - wybierając partnerów biznesowych czy podwykonawców - Atlas ocenia, jaką mają oni politykę środowiskową i czy uwzględniają czynniki ESG?
- Oczywiście! Zresztą współpracujemy z dużymi firmami, a te z reguły albo realizują politykę ESG, albo przynajmniej ją akcentują.
Nie da się ukryć, że w sytuacji niedoboru surowców, gdy trzeba je pozyskać za wszelką cenę, by nie stanęła produkcja, kryteria środowiskowe niestety czasem tracą trochę na ostrości... Jako dowód wystarczy wskazać, że branża cementowa protestuje przeciwko napływowi do Polski cementu z Białorusi. Białoruś nie ma, tak jak producenci w UE, opłat za emisję CO2. Jednak gdyby nie import cementu z tego kraju, to braki cementu w końcówce ubiegłego roku byłyby jeszcze bardziej dotkliwe dla rynku.
Sami oczywiście także realizujemy politykę ESG, bo autentycznie chcemy działać w sposób odpowiedzialny społecznie, także z myślą o naszych dzieciach. Mamy - jako jedni z nielicznych producentów materiałów chemii budowlanej - odpowiednie dokumenty, jak choćby Deklaracje środowiskowe III typu dla produktów dotyczące redukcji całkowitego śladu węglowego od momentu pobrania surowców, do momentu dostarczenia produktów odbiorcom.
I dużą satysfakcję z tego powodu?
- Owszem, ale i gorzką refleksję. Realizacja polityki ESG kosztuje, choć per saldo opłaca się biznesowo. Proszę jednak wierzyć, że zainteresowanie rynku, w tym inwestorów publicznych kwestiami środowiskowymi nie jest zbyt wysokie.
Jakie wnioski?
- Pomimo wielu formalnych i politycznych deklaracji, nie ma presji społecznej i oczekiwań w kwestii realizowania przez przedsiębiorców polityki zrównoważonego rozwoju.
Niestety, państwo nie daje tu należytego przykładu. Mogłoby na przykład wdrożyć jedno proste rozwiązanie: w przypadku wszystkich publicznych przetargów inwestycyjnych, finansowanych z budżetu państwa i UE, wśród kryteriów wyboru oferty powinno być również to, jak oferent realizuje politykę klimatyczną.