Dlaczego obecnie OZE dla branży chemicznej jest mało atrakcyjne, co robi Grupa Ciech, aby być mniej emisyjna i czy bycie "czystym" to oczekiwania klientów spółki - o tym w rozmowie z WNP.PL mówi członek zarządu Grupy Ciech Mirosław Skowron.
Znaczącą inwestycją będzie budowa własnego CHP (Combined Heat and Power – blok kogeneracyjny przyp. red.]. Do istniejących w Inowrocławiu bloków węglowych chcemy dobudować gazowe układy kogeneracyjne oraz kotły gazowe. W efekcie spadnie nasze zapotrzebowanie na węgiel, a emisje CO2 z produkcji energii spadną dzięki lepszym wskaźnikom zużycia.
Chcielibyśmy, by po 2023 roku już nawet piąta część energii wykorzystywanej w zakładzie w Inowrocławiu pochodziła z układów gazowych. Dla nas zostanie autoproducentem energii elektrycznej oznacza, że z jednej jednostki mamy nie tylko jednostkę energii elektrycznej, ale również i jednostkę ciepła. Dzięki temu będziemy mieli mniejsze zużycie energii elektrycznej z zewnątrz.
W jaki sposób służy to mniejszym emisjom?
- Jeżeli przy spaleniu tony węgla i emisji na poziomie dwóch jednostek wytworzone zostaną odpowiednia ilość pary i odpowiednia ilość prądu, to - upraszczając - zyskujemy dwukrotnie.
Jeszcze jakieś działania?
- Zarówno dla Janikowa i Inowrocławia (zakłady produkcji sody i soli Ciechu - przyp.red.) planujemy inicjatywę polegającą na wykorzystaniu pary z instalacji termicznego przekształcania odpadów. Wybudują je firmy zewnętrzne na naszym terenie, a my będziemy natomiast odbiorcą pary z tych zakładów w ramach umów wieloletnich. Dla nas oznacza to obniżenie pracy naszych kotłów węglowych, bo będziemy kupować parę z zewnątrz. W obu przypadkach jesteśmy na etapie projektów. Chcielibyśmy, aby do roku 2026 to rozwiązanie działało i wymiernie obniżało nasze emisje.
Czekamy też na skuteczne, komercyjne rozwiązanie dające nam dostęp do magazynów energii elektrycznej.
Magazyny energii kojarzone są jej nadmiarem wyprodukowanym przez farmy wiatrowe czy farmy fotowoltaiczne. Chcecie inwestować w OZE?
- Oczywiście w mniejszych zakładach, jak Vitrosilicon czy zakład w Bydgoszczy, jesteśmy na etapie przygotowania projektów inwestycyjnych dotyczących fotowoltaiki, by tam ograniczać zużycie energii z zewnątrz. Jeśli jednak chodzi o duże projekty, czyli budowę wiatraków lub bardziej w naszym przypadku farm fotowoltaicznych, np. na stawach osadowych, to nie jest to takie proste w naszym przypadku.
Czytaj także:
Serce Polimerów Police już na placu budowy. 900 ton i 100 metrów
Ze względu na specyfikę zakładu i konieczność ciągłych dostaw energii dla nas sygnałem do tego typu inwestycji będą skutecznie funkcjonujące magazyny energii o dużej pojemności. Na tyle dużej, że bezpiecznie zastąpią kotły węglowe. Wówczas stalibyśmy się zeroemisyjni.
Dla nas i dla innych firm chemicznych stabilny dostęp do energii w systemie 24/7 jest kluczowy, bo tak pracujemy w naszych największych zakładach. Bez tego bezpiecznika w postaci magazynów energii, samo OZE nie jest dla nas bezpieczne w wystarczającym stopniu.
A co z nowymi paliwami, np. wodorem?
- Jest to dla nas temat rozwojowy, dlatego nasz blok CHP w Inowrocławiu i system doprowadzający do niego paliwo ma mieć możliwość spalania także wodoru. Zresztą ten kierunek widoczny jest np. w Niemczech, gdzie tamtejsze gazociągi w określonych regionach mogą przesyłać do 10 proc. wodoru.
Naszym długoterminowym planem jest zeroemisyjność w horyzoncie 2050 roku. Od dążenia do tego celu nie ma odwrotu, bo to ten element będzie coraz mocniej decydował o konkurencyjności – zarówno od strony kosztowej, jak i relacji z klientami. Widzimy to na co dzień, współpracując z globalnymi korporacjami. Dlatego chcemy skorzystać z szansy, jaką dają unijne środki i transformacja energetyczna. Czekamy na rozstrzygnięcia odnośnie tego, jakie będą preferencje UE w dofinansowaniu projektów takiej transformacji.
Mówimy o przyszłości, a czym może się pan pochwalić „na już”?
- Zdajemy sobie sprawę, że procesy inwestycyjne jednak trochę trwają. My jednak już podjęliśmy działania, które poprawiają naszą sytuację energetyczną. Należy do nich stabilizacja produkcji, ograniczenie zużycia energii, lepsza praca naszych elektrociepłowni czy pełne wykorzystanie układu kogeneracyjnego. Staramy się spalać lepszej jakości węgiel, od kolegów energetyków nauczyliśmy się także lepiej dbać o to paliwo na składzie. Wszystkie te działania już teraz przynoszą nam wymierne efekty.
W porównaniu z 2019 rokiem, obniżyliśmy emisyjność dwutlenku węgla na tonę wyprodukowanej sody. Będziemy kontynuować te działania, ale jednym z kolejnych kroków jest zmiana technologiczna. Trzeba węgiel zastąpić gazem.
Czy wasi kontrahenci patrzą na te działania?
- Oczywiście tak, zwłaszcza odbiorcy naszych produktów patrzą na nasz ślad węglowy i oczekują szczegółowych danych na ten temat. Staramy się być w tym obszarze jak najbardziej transparentni, stąd też nasze strategiczne wsparcie dla inicjatywy, jaką jest Zielony Indeks, w której odpowiedzialne firmy działające na polskim rynku w sposób przejrzysty raportują wielkość i dynamikę swoich emisji, informując o działaniach służących ich ograniczaniu.
Te działania jednak kosztują. Czy to oznacza, że wraz z mniejszą emisyjnością i czystszą produkcją będziecie mogli żądać za swoje wyroby wyższych cen?
- Cały Zielony Ład, zeroemisyjność to wielkie wyzwanie, ale i szansa. Wspominałem o konkurencyjności – dobra strategia ESG (Enviromental, Social and Governence – wymierny sposób raportowania postępów firm w obszarach ochrony środowiska, ładu korporacyjnego i odpowiedzialności społecznej) staje się bardzo ważnym elementem budowania przewag na konkurencyjnym rynku.
Strategia Zielonego Ładu, narzędzia istniejące (np. EU ETS) i planowane (m.in. taksonomia UE) są zwykle opisywane przez przemysł w kategoriach wyzwania/szansy ale też zagrożenia/bariery. Jak te nowe, ekspansywne warunki prowadzenia biznesu interpretuje Ciech?
- Następstwa wynikłe z polityki Zielonego Ładu trzeba podzielić na etapy, bo to długi proces. W pierwszej kolejności to z pewnością będzie obciążenie. W produkcji sody i soli nie uda się nam bez inwestycji ograniczyć emisji CO2. Wiadomo przecież, że nikt nie da nam dotacji pokrywających całość proekologicznych inwestycji, a więc tu musi pojawić się dodatkowy capex.
Jest to jednak - w dalszej perspektywie - szansa, bo oznacza m.in. zmniejszenie liczby zakupywanych certyfikatów, a te przecież drożeją i to trend, który będzie się nasilał.
Z niepokojem jednak patrzymy na kwestie konkurencyjności całego przemysłu energochłonnego w UE. My działamy w ramach systemu ETS, a rywalizujemy także z wytwórcami np. z Turcji, którzy temu prawu nie podlegają. Uważamy, że Unia Europejska powinna się zastanowić nad kierunkiem dalszych działań tak, aby nie szkodzić rodzimym producentom i umożliwić im zachowanie konkurencyjności w drodze do zmniejszenia emisyjności. Być może rozwiązaniem byłby system kroczący – który pokazuje, gdzie i w jaki sposób przemysł jest wspierany.
Ciężkiego przemysłu nie da się przestawić jednym „zwrotem wajchy”. Oczywiście małe przedsiębiorstwa o niskich emisjach mogą się przestawić stosunkowo łatwo. W naszym przypadku to nie takie proste.
Powinniśmy dostać okres ochronny, w którym moglibyśmy się dostosować do nowych warunków, zaproponować wsparcie w okresie przejściowym. Przed laty w energetyce stwierdzono, że trzeba obniżyć emisje tlenków azotu czy siarki. Nikt jednak nie wymagał zrobienia tego z dnia na dzień. Branża miała czas na spełnienie tych wymogów.
Faktycznie system ETS jest rodzajem podatku, który płacimy, mimo że nierzadko produkujemy czyściej niż inni producenci na świecie. Dlatego potrzebne są mechanizmy, które będą wspierać przemysł w UE podczas transformacji energetycznej.
Nasza działalność jest bardzo ważna dla funkcjonowania wielu gałęzi przemysłu i łańcuchów dostaw. Przykładem jest produkcja szkła, do której wykorzystywana jest produkowana przez Ciech soda. Sektor ten wspiera miejsca pracy dla ponad 86 tysięcy osób. Dlatego tak ważne jest dla nas wsparcie, wyrównujące nasze szanse z konkurentami spoza Unii, nieobarczonymi kosztami ambitnej polityki klimatycznej Europy.
Energetyka jest jak widać jednym z największych wyzwań dla Ciechu. To jak będzie wyglądał bilans źródeł energii w Ciechu w 2050 roku?
- W 2050 roku ze względu na nasze dążenie do zeroemisyjności powinniśmy opierać się na OZE z dostępem do sprawnych magazynów energii o dużej pojemności. Wydaje się, że ze względu na intensywne prace, jakie w tej kwestii się toczą, istnieje szansa na to, by takie rozwiązania pojawiły się na rynku w perspektywie dekady lub może nieco dłuższej.
To jakie jeszcze działania realizujecie, aby być mniej emisyjni?
- Kluczowe jest także stabilizowanie produkcji, jej optymalizowanie na każdym etapie. Odeszliśmy od tego, że przy urządzeniach stał człowiek i pilnował, aby dobrze pracowało. Teraz robimy to przy pomocy systemów IT, które wspierają ludzi i wskazują punkty, w których możliwa jest optymalizacja - np. wykorzystania surowców czy po stronie parametrów poszczególnych procesów.
Choć energetyka w przypadku ETS jawi się jako klucz do sprostania nowym wymaganiom, to jakie inne działania czynicie państwo, aby poprawić swój bilans?
- Cały czas poprawiamy obsługę naszych klientów, oferując im coraz szersze i bardziej kompleksowe wsparcie, m.in. w obszarze logistyki. Ważne są też podejmowane przez nas inicjatywy na rzecz sprawniejszego zarządzania Grupą i jej poszczególnymi biznesami.
Oczywiście naszym celem strategicznym jest poszukiwanie i wdrażanie najlepszych dostępnych rozwiązań technologicznych oraz cyfrowa transformacja produkcji. Stawiamy m.in. na automatyzację procesów, tam gdzie to jest możliwe. Np. kwestie spedycji czy paczkowania lub konfekcji wyrobów, to wszystko może być zautomatyzowane. To nie jedyne działania Grupy Ciech w obszarze wdrażania najlepszych dostępnych technologii. Realizujemy m.in. projekt z zakresu tzw. predictive maintenance, czyli działań umożliwiających ocenę stanu urządzeń na liniach produkcyjnych i błyskawiczną reakcję w ich bieżącej obsłudze.
Jak koronawiurs odbija się na Ciechu?
- Patrząc na wyniki po trzech kwartałach, to w głównym biznesie sodowym idzie nam lepiej niż bezpośredniej konkurencji. Za tym stoi wysiłek zespołu sodowego, który m.in. zwiększył swoją obecność na rynku spotowym (dostaw natychmiastowych). Nasza soda pojechała, oprócz tradycyjnych rynków zbytu w Europie, także do takich egzotycznych odbiorców jak Peru, Ekwador, Nikaragua czy Brazylia, Mauritius, Kuwejt i Dominikana.
Zgodnie z naszą strategią zwiększamy także udział sody oczyszczonej w portfolio, uzyskaliśmy niedawno bardzo ważny certyfikat, dzięki czemu nasza soda oczyszczona może być stosowana jako substancja aktywna – to otwiera nam drogę na rynek farmaceutyczny.
A pozostałe segmenty?
- W pozostałych biznesach popyt przypomina literę U – co oczywiste, wiele zależy od tego, jak będzie wyglądała sytuacja makroekonomiczna. Widzieliśmy szybkie odbicie w piankach czy krzemianach, które okazały się dość odporne na sytuację pandemiczną i to skłoniło nas do zwiększenia mocy produkcyjnych w biznesie krzemianowym. Co ważne, pandemia nie zatrzymała naszych inwestycji rozwojowych, w tym flagowej – budowy warzelni soli w Stassfurcie. A dla biznesu agro, 2020 rok był bardzo udany, zakończony wzrostem udziałów rynkowych w Polsce.
Jak pokazuje ten ciężki okres, naszą silną stroną pozostają solidne fundamenty finansowe – Grupa wygenerowała w III kw. Ubiegłego roku przepływy operacyjne na poziomie wyższym o 71 mln zł, a także obniżyła poziom zadłużenia, utrzymując jednocześnie bezpieczny bufor gotówkowy o wartości ok. 850 mln zł (wliczając dostępne linie kredytowe). Potwierdza to pozytywne skutki realizowanej strategii CIECH i naszą zdolność do generowania zysków w nieprzewidywalnym otoczeniu gospodarczym.
Dzięki odpowiedzialnej postawie pracowników i wprowadzonym szybko regulacjom i wsparciu części produkcyjnej nasze zakłady pracowały bez zakłóceń. Warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, ważnej z punktu widzenia całej, polskiej gospodarki. Fabryki w Polsce wykorzystujące np. sodę to zwykle najnowocześniejsze zakłady globalnych koncernów, produkujące szkło efektywniej niż w innych lokalizacjach na świecie. A skoro tak, to one nie były w okresie lockdownu wyłączane, co oznaczało utrzymanie popytu na naszą sodę.