Po dwóch latach negocjacji nowego nabywcę znalazł Petrochemia-Blachownia S.A. Zakład w Kędzierzynie Koźlu przejmie czeska firma Deza, wchodząca w skład kontrolowanego przez Andrieja Babisa holdingu Agrofert.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
- Czesi przejęli akcje opolskiej spółki od węgierskiej BorsodChem Zrt. Nie podano kwoty, za jaką dokonano sprzedaży akcji.
- Zarówno Deza jak i Petrochemia-Blachownia zajmują się przetwarzaniem benzolu i produkcją toluenu i benzenu.
- Dzięki temu zakupowi Deza pragnie wzmocnić swoją pozycję na rynku węglowodorów aromatycznych, wykorzystując efekt synergii wynikający z podobieństwa technologii stosowanych w obu spółkach - poinformował Jaroslav Obermajer, rzecznik prasowy Deza..
Prezes Petrochemii-Blachownia Jerzy Wiertelorz zaznaczył, że chociaż firmy różni skala produkcji, to polski zakład może być dobrym poligonem doświadczalnym dla Dezy.
- Efekt synergii, jeżeli chodzi o obszar handlowy czy technologiczny jest niezaprzeczalny. Nie mamy takich obrotów jak Deza, jednak nie musimy się niczego wstydzić. Możemy być swojego rodzaju poligonem, na którym można testować różnego rodzaju rozwiązania przed wdrożeniem ich na większą skalę. Kilka takich pomysłów już jest, więc nie mamy podstaw do obaw o naszą przyszłość - uważa Wiertelorz.
Instalacja Petrochemii-Blachownia przetwarzająca surowy benzol koksowniczy powstała w Kędzierzynie-Koźlu w roku 1952. Od roku 2006 spółka należała do spółki BorsodChem Zrt. Obecnie Petrochemia-Blachownia ma ponad stu pracowników, a w roku ubiegłym osiągnęła obroty rzędu 61 milionów euro. Ponad 80 proc. produkcji trafia na eksport.
Nowy właściciel kędzierzyńskiej "petrochemii" jest producentem chemikaliów stosowanych głównie w przemyśle motoryzacyjnym i budowlanym. Deza a.s. zatrudnia ponad tysiąc pracowników, w ubiegłym roku osiągnęła 275 milionów euro obrotu. Jak informują Czesi, dzięki nabyciu polskiej firmy Deza a.s. zwiększy zdolności produkcyjne benzenu i toluenu do 160 tys. ton benzenu i 25 tys. ton toluenu rocznie.
Koncern znany nad Wisłą
Czeska Deza wchodzi w skład holdingu Agrofert, którego roczne obroty dochodzą do 25 mld złotych. Z koncernem związany jest czeski polityk i jeden z najbogatszych obywateli tego kraju, Adnrej Babiš, który najprawdopodobniej zostanie premierem Czech.
Czytaj także: Prezydent Czech zlecił Babiszowi rokowania ws. utworzenia rządu
Po wyborach Czechy jak narodowa spółka akcyjna. Będą robić biznes, nie politykę
Babiš z Agrofertem zwiazany jest od jego utworzenia w 1993 r. na bazie państwowych firm. Dzisiaj jest to jeden z największych czeskich koncernów.
Agrofert działa w sektorze rolno-spożywczym, chemicznym, budowlanym, logistyce, a także na rynku medialnym. Łącznie pozostaje właścicielem ponad 200 firm, zatrudniających ponad 34 tys. pracowników w 18 krajach m.in. w Czechach, na Słowacji i w Niemczech. Należą do niego m.in. popularne dzienniki Mladá Fronta Dnes i Lidové Noviny (wraz z serwisami internetowymi) oraz najpopularniejsze w Czechach radio Impuls. W 2016 r. skonsolidowane przychody Agrofertu wyniosły 155,3 mld CZK (25 mld zł), a zysk netto 7,79 mld CZK (1,3 mld zł).
Polskie porażki Agrofertu
W Polsce Agrofert zajmuje się skupem produktów rolnych i handlem nawozami i środkami ochrony roślin. W portfelu inwestycyjnym Babisa znajduje się także nabyty w 2015 r. za pośrednictwem funduszu Hertenberg Holding polskiej firmy sektora spożywczego Good Food. Z kolei czerwcu br. czeski Urząd Ochrony Konkurencji poinformował, że należąca do Agrofertu firma chemiczna Deza rozpoczęła proces kupna należących do chińskiego Wanhua Industrial Group zakładów Petrochemia-Blachowania w Kędzierzynie-Koźle, zajmujących się m.in. produkcją benzenu i toulenu.
Śledzącym tematy energetyczne Babiš kojarzy się głównie z batalią sądową, którą wytoczył PKN Orlen domagając się odsprzedaży Agrofertowi części akcji kupionego przez polski koncern Unipetrolu. Sprawa została rozstrzygnięta na korzyść polskiego inwestora. Fiaskiem skończyła się także próba wejścia do Zakładów Azotowych Kędzierzyn. Szerszej opinii publicznej, a zwłaszcza szefom polskich firm spożywczych Andriej Babis zapadł jednak w pamięci jako bezwzględny przeciwnik polskich produktów. – Nie jem tego waszego g…. – odpowiedział Babiš na sugestię degustacji polskiej kiełbasy podczas dyskusji o jakości polskiego jedzenia w czeskim programie telewizyjnym „Máte slovo” w 2013 r.