Rozmawiamy z prezesem Mercatora Wiesławem Żyznowskim. Mercator nim został gwiazdą pandemicznych czasów zajmował się kilkoma branżami, m.in. medycyną i rękawicami, ale też innymi. Nasz rozmówca założył firmę z bratem, Piotrem Żyznowskim, 30 lat temu. W latach 90. Mercator podzielił się na trzy spółki, które spotykały różne losy. - O Mercatorze Medicalu stało się głośno dlatego, że jest na giełdzie i widać tę wycenę. Ale przecież jest sporo spółek niegiełdowych, które zajmują się ochroną osobistą i one wszystkie są w podobnie dobrej sytuacji. To jest po prostu czas dla takiego biznesu - mówi Rafałowi Kergerowi Wiesław Żyznowski
- - Nawet jeżeli Mercator osiągnąłby wielkość i dojrzałość, która pozwoliłaby na sprzedaż, to nadal bym o tym nie myślał, bo chciałbym, żeby ta spółka została w rękach polskich, w rękach mojej rodziny - mówi Wiesław Żyznowski.
- Na zarzut o podnoszenie cen odpowiada, że nie da się utrzymać niskich cen, kiedy popyt jest kilkakrotnie wyższy niż podaż.
- Mercator pracuje obecnie nad nową strategią. - Potrzebujemy jeszcze kilku miesięcy, ponieważ ona będzie - jak na nas, na naszą miarę i nasze aspiracje - bardzo, bardzo ambitna - mówi nasz rozmówca.
- Bardzo ciekawy w rozmowie jest wątek reshoringu i potencjalnego podatku od śladu węglowego. Żyznowski nie wierzy w skuteczność Unii w tym aspekcie. A Polska? - Polska stała się krajem wysokich podatków i wysokich kosztów, pewnych rzeczy bez subwencji państwowych nie da się u nas produkować - zaznacza wprost przedsiębiorca. I podaje, że gdyby miał przenieść produkcję z Tajlandii do Polski 100 rękawiczek kosztowałoby ostatecznego odbiorcę dwa razy więcej
- Wiesław Żyznowski będzie gościem EEC 2020 właśnie w dyskusji o handlu międzynarodowym. Europejski Kongres Gospodarczy odbędzie się 2-4 września w Katowicach.
Czuje się pan bogatym człowiekiem?
Wiesław Żyznowski: Bogatym w sensie finansowym?
Tak.
To bardzo wąskie podejście, ja patrzę szerzej. Pan widzi tylko zewnętrzne znamiona wartości Marcatora, czyli kapitalizację, tj. liczbę akcji pomnożoną przez kurs.
Widzę bardzo wysoką kapitalizację.
- Kapitalizację, która robi wrażenie. Natomiast ja do tego podchodzą zupełnie inaczej. Kiedy Mercator miał około 50 mln zł kapitalizacji to ja - choć oczywiście wolałbym, żeby miał ją większą - bynajmniej się tym nie przejmowałem, ponieważ nie miałem najmniejszego zamiaru sprzedawać swoich akcji za taką cenę. Zwyczajnie widziałem, że gdybym - a czego nie miałem zamiaru robić - miał sprzedać taką firmę inwestorowi branżowemu, to nie zapłaciłby on 50 mln zł, bo wtedy Mercator miał 50 mln zł obrotu miesięcznego.
Jeżeli ta wartość była wtedy wielokrotnie większa niż to wynikało z kapitalizacji, to ten przeskok, o którym teraz wszyscy mówią, w moich oczach wygląda zupełnie inaczej. To jest ewidentnie zwiększenie wartości, możliwości i potencjału Mercatora, ale nie tak skokowe i nie tak jaskrawe, jakby to wynikało z porównań, które widzimy w mediach.
Mercator jest ostatnio na fali, jest spółką, o której się wiele mówi, a pan został okrzyknięty nowym polskim miliarderem.
Jesteśmy spółką, która zajmuje się ochroną człowieka - głównie ochroną dłoni i rąk. W momencie, gdy przyszedł czas, kiedy ta ochrona stała się o wiele bardziej potrzebna, to w sposób naturalny takie spółki jak Mercator, które od zawsze się tym zajmowały, wypłynęły na szersze wody. O samym Mercatorze stało się głośno dlatego, że jest na giełdzie i widać tę wycenę. Ale przecież jest sporo spółek niegiełdowych, które zajmują się ochroną osobistą i one wszystkie są w podobnie dobrej sytuacji. To jest po prostu czas dla takiego biznesu.
Wielu zarzuca Mercatorowi że wasz sukces to szczęście. Mieliście możliwość trzykrotnego podniesienia ceny produktu z dnia na dzień. Co by pan odpowiedział tym krytykom? Czy wasz sukces to tylko cena?
Każdy, kto wie, na czym polega bilansowanie podaży i popytu, wie też, że jeżeli popyt jest kilkakrotnie wyższy niż podaż, to nie ma możliwości ucieczki od podwyżek. Na początku sprzedawaliśmy rękawice po cenach dużo niższych niż mogliśmy to robić i doszło do tego, że ośrodki ochrony zdrowia kupowały u nas rękawiczki i odsprzedawały je dalej, robiąc na tym biznes. Na dłuższą, ale i na krótszą - liczoną w dniach - metę nie da się utrzymać niskich cen, kiedy popyt jest kilkakrotnie wyższy niż podaż. Zresztą my tutaj mówimy o cenach, które widzą użytkownicy, klienci, ale one są pochodną tego, że wzrosły ceny u producentów. Wszyscy producenci rękawic bardzo podnieśli ceny, co znalazło odbicie w cenie finalnej.
--------------------
Zostało jeszcze 3/4 rozmowy. Całość znajdziecie w Strefie Premium WNP.PL.