Budowa zakładu PDH w należących do Grupy Azoty zakładach w Policach może być największą w dziejach polskiej chemii inwestycją. Jednak podstawowym pytaniem jest, czy projekt ten jest opłacalny. O wątpliwościach związanych z inwestycją mówi portalowi wnp.pl Janusz Wiśniewski, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej, w przeszłości szef największych polskich firm chemicznych.
Za ponad pięć miliardów złotych Grupa Azoty chce wybudować zakład PDH w Policach. Jak pan ocenia te plany?
- Od ponad 30 lat kibicuję każdej, zwłaszcza wizjonerskiej, inwestycji w polskim sektorze chemicznym, ale planowany kompleks PDH/PP w Policach wydaje mi się projektem nadmiernie ambitnym.
Co więcej, od wielu lat mówimy o produktach innowacyjnych, wysoko marżowych czy innych speciality chemicals a tymczasem największą inwestycją w historii polskiej chemii ma być projekt wytwarzający produkt masowy, czyli polimer wymyślony w 1954 roku.
Ale z analiz Grupy Azoty wynika, że tego związku w Polsce brakuje?
- Polipropylen jest oczywiście drugim co do popularności (po polietylenie) tworzywem stosowanym w świecie i jego zużycie stabilnie rośnie, ale niezwykle konkurencyjny rynek wymaga zastanowienia się, gdzie można i opłaca się go wytwarzać.
Co więcej, wydaje mi się, że błędy inwestycyjne czy zagubienie kierunkowe polskich firm wynikają z braku polityki surowcowej państwa. Nie możemy się jej doczekać od wielu lat i też ostatnie obietnice nie zostały dotrzymane. Dopóki nie wytyczymy narodowych dróg rozwoju gospodarki, to państwowe firmy będą raczej skłonne nadążać za ambicjami i podszeptami polityków, niż za światowymi trendami rozwojowymi i wynikającymi z nich imperatywami innowacyjności.
W dalszej części wywiadu Janusz Wiśniewski przedstawia argumenty, które stawiają znak zapytania nad opłacalnością budowy w Policach centrum wytwarzania propylenu i polipropylenu.