Do Polski rocznie trafia kilkaset ton nawozów ze Wschodu. Rosyjscy producenci wygrywają konkurencję w dużej mierze dzięki dostępowi do taniego gazu, który jest podstawą produkcji nawozów. Polskie firmy ostrzegają przed uzależnieniem polskiego rynku od rosyjskich dostaw, co może zagrozić bezpieczeństwu żywnościowemu Polski.
Jego zdaniem główną przyczyną tego, że polscy rolnicy chętnie kupują rosyjskie nawozy, jest ich niższa cena. Jeśli chodzi o nawozy azotowe, to koszt gazu to 70 procent wszystkich kosztów ich produkcji, a więc Rosjanie z tym nie mają problemu.
Wskazuje, że właściwie każda tona rosyjskiego nawozu sprzedana w Polsce tak naprawdę jest dotacja dla rolników rosyjskich. Piotr Zarosiński dodaje, że już teraz spadają marże, więc za kilka lat może być tak, że polski rolnik nie będzie miał gdzie sprzedać polskich produktów.
Jego zdaniem najlepszą odpowiedzią na ten problem jest po prostu "patriotyzm konsumencki", a nie na przykład wprowadzanie embarga na rosyjskie produkty. Chodzi o to, by rolnik po prostu stawiał na nawozy polskiej produkcji, a nie pośrednio dotował rosyjskich producentów.
Na problem braku taniego surowca dla chemii uwagę zwracał również Janusz Wiśniewski, wiceprezes KIG.
- Wydaje mi się, że nasz przemysł, czy w ogóle europejski przemysł chemiczny jest w niezwykle trudnej sytuacji. Od kilkudziesięciu lat wiadomo, że wielkotonażowa produkcja chemiczna, produkcja commodities, opiera się głównie na tanim surowcu. Tego taniego surowca w Europie nie ma i najprawdopodobniej nie będzie - mówił podczas konferencji Nafta/Chemia. Czytaj więcej:
Na wschodzie cierpliwie czeka wielki konkurent. A polskie firmy mają poważny problem
Rosyjskie nawozy zalewają z resztą nie tylko polski rynek.
- Bezpośredni import rosyjskich NPK do Polski zwiększył się z 15 tys. ton w 2011 roku do 181 tys. ton w roku 2016. Rosyjski eksport na Ukrainę zwiększył się w ciągu ostatniego roku o 300 tys. ton do poziomu ponad 1 mln ton, a Rumunia w tym samym czasie zwiększyła ten import 10-krotnie. Patrząc na ogromne wolumeny ubiegłorocznego rosyjskiego eksportu NPK na Łotwę (241 tys. ton) i Litwę (133 tys. ton) trudno oprzeć się wrażeniu, że znaczna ich część trafia potem do Polski - mówił w jednym z wywiadów Janusz Wiśniewski.
Zdaniem eksperta, trwa ewidentna walka o przejęcie w nim udziałów. Przy czym wydaje mi się, że polscy producenci nie zdają sobie z tego sprawy.