UE jako całość osiągnęła przed czasem cele redukcji emisji do 2020 r. (o 20 proc. w porównaniu do poziomów z 1990 r.) i jest na dobrej drodze do osiągnięcia celów wytyczonych na 2030 rok (redukcja o 40 proc.). Ale właśnie w tym roku stwierdzono, że to za mało i przyjęto nowy zestaw inicjatyw na rzecz walki ze zmianami klimatu i ochrony środowiska. W efekcie realizacji strategii Zielonego Ładu do końca tej dekady możliwe staje się zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych w krajach UE o co najmniej połowę, co zostanie uściślone we wrześniu.
UE osiąga spektakularne efekty wobec przyjętych założeń polityki klimatyczno-energetycznej do 2020 r. Już w 2014 r. emisje spalin spadły o 23 proc. wobec 1990 r. W tym samym czasie gospodarka UE urosła o 46 proc., udowadniając, że ochrona klimatu i wzrost gospodarczy mogą iść w parze. W 2018 r. UE osiągnęła dwa inne cele określone na 2020 r. - poziom odnawialnych źródeł energii (OZE) w miksie energetycznym (w 2019 r. OZE miało 34,6 procent udziału) oraz efektywności energetycznej.
Takie są efekty konsekwentnie stosowanych i rozwijanych narzędzi pozytywnych (np. dofinansowania inwestycji w OZE), ale i negatywnych. Wśród nich na czoło wysunął się, pod względem skuteczności, mechanizm ETS - uprawnień do emisji i handlu nimi, a także system weryfikacji emisji gazów cieplarnianych.
Można twierdzić, że Unia Europejska jest liderem w dziedzinie proekologicznych rozwiązań prawnych i organizacyjnych. Co równie istotne, nie spełnia się opinia sceptyków, że wkładany wysiłek UE jest daremny.
Inne państwa, szczególnie najwięksi emitenci, powoli realizują cele ochrony klimatu. Dane Światowej Agencji Energii wskazują na rosnące zaangażowanie m.in. w rozwój OZE w Chinach, w Indiach czy w USA (tam rozwija się technologie gazowe).
Nie sprawdziły się jednak ostrzeżenia, że dodatkowe koszty proekologicznej polityki UE spowodują recesję jej gospodarek lub dalsze przenoszenie działalności przemysłowej poza UE. Poziom industrializacji gospodarek unijnych istotnie nie zmalał w minionej dekadzie, w niektórych krajach nawet wzrósł. Co istotne, UE potrafiła zachować spójność polityki przemysłowej z polityką klimatyczną.
Ale problem „migracji” przemysłów istnieje, bo ma drugi aspekt – pogłębiania warunków konkurencji wyrobów pochodzących z krajów nie mających silnych reżimów proekologicznych i wyrobów produkowanych w UE. Dlatego Unia, zakładając eskalację działań na rzecz ochrony klimatu, wprowadza też nowe instrumenty, w tym np. węglowy podatek graniczny. Towary wwożone do UE będą obciążone opłatą, jeżeli ich całkowite emisje CO2 będą wyższe niż w przypadku równoważnych towarów wyprodukowanych w Unii.
Handel i pułapy
Podstawowym instrumentem UE do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych pochodzących z dużych elektrowni i instalacji przemysłowych oraz z transportu lotniczego jest system handlu uprawnieniami do emisji (ETS). Jest to pierwszy i dotychczas największy na świecie rynek uprawnień do emisji dwutlenku węgla. System ten obejmuje ok. 45 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych z UE.
W 2020 r. emisje pochodzące z tych sektorów powinny być mniejsze o 21 proc. w porównaniu z rokiem 2005 (dane Komisji Europejskiej z 2019 r.). Z pewnością będą jeszcze mniejsze, ponieważ pandemia koronawirusa spowodowała spadek produkcji przemysłowej i innych sektorów objętych ETS, a tym samym ich emisyjność.
EU ETS jest systemem pułapów i handlu. Polega na wprowadzeniu limitu łącznych emisji niektórych gazów cieplarnianych emitowanych przez instalacje objęte systemem. Z czasem limit ten jest obniżany, co sprawia, że łączne emisje spadają.
Zgodnie z wyznaczonym pułapem, firmy otrzymują (przydział bezpłatny) lub kupują uprawnienia do emisji, którymi mogą handlować zgodnie ze swoimi potrzebami
Podstawową metodą rozdziału uprawnień do emisji gazów cieplarnianych między przedsiębiorstwami, które uczestniczą w unijnym systemie ETS, jest sprzedaż na aukcji. Przejście na sprzedaż aukcyjną odbywa się jednak stopniowo w sektorach innych niż sektor energii elektrycznej. Niektóre uprawnienia są nadal przydzielane bezpłatnie do 2020 r. i później.
Kontynuacja przydzielania nieodpłatnych uprawnień ma z jednej strony umożliwić UE realizację ambitnych celów redukcji emisji, ale jednocześnie chronić sektory przemysłu konkurujące na rynkach zagranicznych przed ryzykiem tzw. ucieczki emisji gazów cieplarnianych (carbon leakage).
W aktualnym okresie rozliczeniowym (lata 2013-2020) 57 proc. całkowitej liczby uprawnień jest sprzedawanych na aukcji, a ich pozostała część jest dostępna w systemie bezpłatnych przydziałów.
Ten ostatni jest corocznie zmniejszany. Na początku aktualnego okresu rozliczeniowego (2013 r.) przemysł wytwórczy otrzymywał 80 proc. swoich uprawnień nieodpłatnie. W 2020 r. ten odsetek zmalał do 30 proc.
Zarazem od 2013 r. elektrownie zasadniczo nie otrzymują żadnych uprawnień bezpłatnie i muszą je kupić. Pewna część bezpłatnych uprawnień jest jednak nadal dostępna, co ma umożliwić modernizację sektora energetycznego w niektórych państwach członkowskich.
Z kolei linie lotnicze w aktualnym okresie rozliczeniowym w dalszym ciągu uzyskują zdecydowaną większość uprawnień do emisji nieodpłatnie. W przyjętej polityce klimatyczno-energetycznej do 2030 roku przywódcy UE zdecydowali, że bezpłatne przydziały uprawnień do emisji będą kontynuowane do 2030 r.
Emisje na platformie
Podstawową metodą przydzielania uprawnień w systemie handlu emisjami jest sprzedaż na aukcji. Istnieją dwie platformy aukcyjne: European Energy Exchange (EEX) w Lipsku, z której korzysta przeważająca większość krajów uczestniczących ETS, oraz ICE Futures Europe (ICE) z siedzibą w Londynie, która funkcjonuje dla przedsiębiorstw z terytorium Wielkiej Brytanii.
Aukcje są potrzebne, bo corocznie zmniejszana jest pula bezpłatnych uprawnień do emisji, więc przedsiębiorstwa muszą kupować coraz większy odsetek takich uprawnień. W 2013 r. ponad 40 proc. uprawnień do emisji zostało wystawionych na sprzedaż w drodze aukcji. Według szacunków, w 2020 odsetek ten wzrośnie do 50 proc.
W ocenie samej Komisji Europejskiej, „aukcje są najbardziej przejrzystą metodą przydziału uprawnień do emisji, która dodatkowo realizuje zasadę, że to zanieczyszczający płaci”.
„Ostrość” funkcjonowania ETS rośnie także na skutek wzrostu cen prawa do emisji CO2 (EUA). Tylko w 2019 r. ceny te wzrosły do prawie 25 euro za tonę. Z tego głównie powodu produkcja prądu z węgla kamiennego i brunatnego spadła w 2019 roku o jedną czwartą w porównaniu z 2018 rokiem. Zarazem postępowała rozbudowa mocy energetyki pochodzącej z OZE, w efekcie czego w 2019 r. dostarczyła ona w skali całej UE więcej prądu niż elektrownie węglowe.
W 2020 r.
ceny EUA rosną od marca i w połowie lipca przekroczyły 36 euro za tonę, choć zmalała m.in. produkcja energii elektrycznej w UE. Analitycy oceniają, że na wycenę praw do emisji CO2 wpływa ogłoszony program Zielony Ład i oczekiwania zaostrzenia redukcji emisji CO2 do 2030 r.
Nowe ramy
Już w końcu 2014 r. Rada Europy przyjęła założenia (ramy) polityki klimatyczno-energetycznej na lata 2021-2030, co uaktualniano stopniowo do końca 2018 r. Wyznaczono w efekcie najważniejsze cele do osiągnięcia w 2030 r.:
- ograniczenie o co najmniej 40 proc. emisji gazów cieplarnianych (w stosunku do poziomu z 1990 r.)
- zwiększenie do co najmniej 32 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w całkowitym zużyciu energii
- zwiększenie o co najmniej 32,5 proc. efektywności energetycznej UE jako całości, wraz z klauzulą umożliwiającą podwyższenie pułapu tego celu do 2023 r.
Osiągnięcie takich poziomów ma umożliwić UE przejście na gospodarkę neutralną dla klimatu, czyli - wypełnienie zobowiązań wynikających z Porozumienia paryskiego (podpisanego w grudniu 2015 r.).
Aby osiągnąć te cele, przyjęto też że:
- sektory objęte ETS muszą ograniczyć do 2030 r. emisje o 43 proc. (w porównaniu z 2005 r.),
- sektory nieobjęte systemem handlu uprawnieniami do emisji, czyli transport, rolnictwo, budownictwo oraz gospodarka odpadami, muszą ograniczyć emisje o 30 proc. (w porównaniu z 2005 r.). Cel ten został przełożony (w rozporządzeniu z kwietnia 2018 r.) na indywidualne, wiążące cele dla poszczególnych krajów członkowskich. Są wyliczone na podstawie PKB na mieszkańca i mieszczą się w przedziale od 0 do 40 proc. poniżej poziomów z 2005 r., co ma zapewnić średni efekt – 30 proc.
Najwyższe cele, wynoszące 40 proc., przyjęto dla Luksemburga i Szwecji, nieco niższe – 39 proc. – dla Danii i Finlandii, a kolejno 38 proc. dla Niemiec oraz 37 proc. dla Francji i Wielkiej Brytanii. Dla Polski określono ten cel na poziomie 7 proc. i należy on do najniższych w UE (niższe mają: Łotwa - 6 proc., Rumunia - 2 proc. i Bułgaria - 0 proc.).
Poprzeczka w górę
W marcu 2020 r. Komisja Europejska przedstawiła propozycje korekty celów polityki klimatycznej do 2030 r. W szczególności dotyczy to podniesienia poziomu ograniczenia emisji CO2 do 50-55 proc. w porównaniu do 1990 r., w miejsce 40 proc. określonych wcześniej.
Jest to elementem Europejskiego Zielonego Ładu (EU Green Deal) – kompleksowej strategii UE dotyczącej ochrony środowiska oraz przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym, ogłoszonej 12 grudnia 2019 r.
Wśród punktów Green Deal kluczowym jest założenie osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. Prezentując te założenia w maju przed Parlamentem Europejskim jego przewodniczący Charles Michel podkreślił też, że „transformacja UE ku neutralności klimatycznej będzie odgrywać centralną rolę w odbudowie po kryzysie związanym z COVID-19”.
Nowe cele klimatyczne do 2030 r. KE przedstawi ostatecznie we wrześniu po zakończonych konsultacjach, w przygotowywanej tzw. ocenie wpływu (impact assessment). Określone w niej zostaną koszty podniesienia unijnego celu redukcji emisji, co eksponuje m.in. strona Polska (przypomnijmy, że jako jedyna w UE nie godzi się na zobowiązanie do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r.).
W październiku nad wnioskami i uwagami nowych celów klimatycznych ma głosować na posiedzeniu plenarnym Parlament Europejski. Potem rozpoczną się oficjalne negocjacje z Radą. Ponieważ w PE – na wniosek niektórych organizacji ekologicznych – pojawił się postulat zwiększenia do 2030 r. celu ograniczenia emisji nawet do 65 proc., oczekuje się, że kompromis nowego celu osiągnięty zostanie na poziomie 55 procent.
Korekty i ich skutki
Jak wynika z raportu Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami („Zmiana celów redukcyjnych oraz cen uprawnień do emisji wynikająca z komunikatu Europejski Zielony Ład”), przyjęcie nowego celu redukcyjnego niż obecnie obowiązujący (40 proc.) będzie skutkowało znaczącym wzrostem cen uprawnień do emisji w systemie EU ETS.
Przyjęcie 50-proc. celu redukcyjnego gazów cieplarnianych dla UE spowoduje wzrost ceny uprawnień do poziomu 34 euro/EUA w 2025 r. i 52 euro/EUA w 2030 r., natomiast zwiększenie do 55 proc. celu redukcji spowoduje wzrost ceny uprawnień do 41 euro/EUA w 2025 r. i 76 euro/EUA w 2030 r.
W największym stopniu zmiany te wpłyną na sektor energetyczny, powodując spadek udziału paliw węglowych w wytwarzaniu energii w UE w 2030 r. o 18-30 proc., w zależności od scenariusza ograniczenia emisji.
Podwyższenie celu redukcyjnego spowoduje też spadek liczby uprawnień EUA do zera ok. 2042 roku (pierwszy scenariusz) lub 2045 r. (drugi scenariusz).
Ponadto zmiana celu emisji spalin do 2030 r. spowoduje wyższe cele redukcji dla sektorów non-ETS, które z -7 proc. (w stosunku do emisji z 2005 r.) mogą wzrosnąć, w zależności od scenariusza, od -11 do -16 proc. Aby Polska realizowała ambitne cele redukcyjne w obszarze non-ETS, niezbędny będzie m.in. szybki rozwój elektromobilności – stwierdza KOBiZE.