Inwestorzy indywidualni chcą, by GPW sprecyzowała warunki, na jakich Elektrim wyjdzie z giełdy.
Nadal domagają się też, by GPW podała do wiadomości publicznej, jakich argumentów użyła spółka na poparcie swojego wniosku. - Wciąż nikt nie wie, jakie były przesłanki tej decyzji. W dodatku warunki postawione przez giełdę są dość ogólnikowe. Ma być po prostu wezwanie - mówi w dzienniku Konrad Smok z SII.
Komisja Nadzoru Finansowego twierdzi, że spółka sama ma podać cenę wezwania, a ona ją ewentualnie zweryfikuje.
Według przedstawiciela SII, obecna uchwała giełdy daje spółce dowolność w sposobie wyliczenia ceny w wezwaniu. Może to być średnia z ostatniego półrocza lub też ustalona na podstawie tzw. wartości godziwej. Inwestorzy nie wierzą, że spółka, która nie dzieli się z rynkiem żadnymi informacjami, teraz rzetelnie wyliczy wartość godziwą - wyjaśnia "PB".
- Giełda nie ma narzędzi, żeby zmusić Elektrim do przestrzegania obowiązków informacyjnych, a teraz daje spółce wolną rękę - komentuje Konrad Smok. Dlatego uważa, że sposób określenia ceny w wezwaniu powinien zostać ustalony przez kolejną uchwałę.
Od decyzji giełdy minęły już dwa tygodnie, tymczasem "Elek" nadal jest notowany, a o wezwaniu nic nie wiadomo. Zarząd zwołał tylko NWZA, na którym akcjonariusze mają zobowiązać zarząd do przywrócenia spółki na giełdę po zakończeniu postępowania upadłościowego (to jeden z warunków postawionych przez GPW, jednak według prawników i SII bardzo łatwy do obejścia). Inwestorzy nie wiedzą nawet, kiedy mogą spodziewać się dalszych informacji - czytamy w "Pulsie Biznesu".