Szef państwowego koncernu Lietuvos energija wraz z rodziną zarabia na spekulacji akcjami kierowanej przez siebie spółki i handlu ziemią w miejscu, gdzie ma stanąć nowa elektrownia atomowa - donoszą litewskie media.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
Premier Litwy Gediminas Kirkilas i jego minister gospodarki Vytautas Navickas póki co nie widzą podstaw do jego dymisji i twierdzą, że sprawę trzeba najpierw "dogłębnie wyjaśnić". Ale jeśli zarzuty się potwierdzą, Juozaitis będzie musiał zapewne odejść.
Sam szef Lietuvos energija twierdzi, że nagłośnienie tej sprawy to próba wyeliminowania go z walki o fotel szefa spółki, która będzie budowała nową elektrownię. Dlaczego kupił akcje zarządzanej przez siebie firmy? Bo "wierzy w jej przyszłość". A na temat skupu działek wokół obecnej elektrowni nie wypowiada się, gdyż, jak stwierdził, nie kontroluje biznesu swojej córki - wyjaśnia "GW".
Portal informacyjny www.delfi.lt informuje, że za ujawnionymi materiałami kompromitującymi Juozaitisa mogą stać szefowie prywatnej spółki NDX energija, właściciela sieci energetycznych na wschodzie i południu kraju. Portal sugeruje, że NDX energija dąży do obsadzenia fotela szefa Lietuvos energija swoim człowiekiem. Dzięki temu miałaby ogromny wpływ na budowę i zarządzanie elektrownią w Ignalinie.
Lietuvos energija wraz z państwowymi zachodnimi sieciami oraz ze sprywatyzowanymi wschodnimi sieciami energetycznymi stworzą narodową spółkę, która obejmie 34 proc. akcji w nowej elektrowni atomowej.