Elektrownie zasłużyły na obcięcie limitów CO2, ponieważ nie zrobiły nic by się zmodernizować, tak tłumaczy minister środowiska, Maciej Nowicki, projekt podziału zezwoleń na emisję CO2, który uderza w branżę elektroenergetyczną. Jednakże uspokaja, że nie spowoduje do znacznych podwyżek cen prądu.
- Komu mieliśmy obciąć limity CO2? Tym branżom, które zainwestowały setki milionów w modernizację, w ochronę środowiska? Czy elektrowniom, które nie zrobiły nic? - mówi w dzienniku minister środowiska Maciej Nowicki.
- Energetyka bardzo mało zrobiła, żeby się zmodernizować. Od kiedy zajmuję się ekologią - a zajmuję się nią od dawna - mówiło się, że polski system energetyczny oparty na węglu jest przestarzały. Właściwie to co roku branża powinna oddawać do użytku nowe, bardziej wydajne i przyjazne środowisku instalacje o mocy 1000 MW. A przez sześć ostatnich lat oddała łącznie 1700 MW. Sprawność niektórych polskich bloków energetycznych jest na poziomie 34 proc. - tłumaczy minister w dzienniku.
Minister Nowicki zapewnił również, że ma poparcie wicepremiera i ministera gospodarki Waldemara Pawlaka, który podzielił argumenty w sprawie elektrowni. - Zgodziliśmy się natomiast, że są potrzebne korekty, czyli zwiększenie limitu, dotyczące elektrociepłowni.
W rozmowie minister uspokoił, że obcięcie limitów CO2 elektrowniom nie spowoduje wysokich podwyżek nie będzie. - Z naszych wyliczeń wynika, że w najbardziej korzystnym scenariuszu zmniejszenie limitu emisji CO2 zwiększy cenę prądu o kilka procent - powiedział w "GW".
Na pytanie, czy rząd zgodzi się na budowę elektrowni atomowej, minister wskazał na inne możliwości, jak wykorzystanie metanu z pokładów węgla, gazyfikacja tego ostatniego. Jako największy potencjał wskazał oszczędność energii.
Minister zapowiedział w wywiadzie dla "Gazety" wielką narodową akcję oszczędzania energii, co jego zdaniem ma przynieść dużo lepsze rezultaty niż budowa jednej elektrowni jądrowej.