Elektrownia atomowa na Litwie nie będzie wybudowana w miejscu likwidowanej Ignalińskiej siłowni do 2015 r., jak zakładano to wcześniej - twierdzą litewscy eksperci na łamach piątkowego wydania dziennika "Verslo Żinios".
- Do 2015 roku na pewno nie zdążymy. Ta data, określona przez polityków i strategów, jest po prostu nierealna - mówi na łamach dziennika szef litewskiego przedsiębiorstwa Lietuvos Energia Jurgis Vilemas. Podobne zdanie wypowiadają inni litewscy eksperci ds. energetyki. - Fizycznie nie zdążymy - twierdzą.
Eksperci zaznaczają, że projekt budowy nowej elektrowni atomowej jest bardzo skomplikowany, że należy dokonać bardzo wiele procedur, a prace przygotowawcze przedłużają się.
- Ciągle nie mamy inwestora narodowego, nie mamy spółki z naszymi partnerami zagranicznymi. Nie wiemy, kto będzie budował, ani o jakiej mocy reaktor będziemy budowali i jaki to będzie miało wpływ na środowisko naturalne - przypominają eksperci.
Ich zdaniem, dopiero za dwa lata będzie można określić datę rozpoczęcia pracy nowej elektrowni atomowej.
Kraje bałtyckie zainicjowały projekt elektrowni nuklearnej, chcąc złagodzić zapotrzebowanie na energię elektryczną po planowanym na 2009 rok wygaszeniu elektrowni atomowej w Ignalinie z reaktorem typu czarnobylskiego RBMK-1500, do czego litewski rząd zobowiązał się wchodząc do UE. Do projektu przyłączyła się Polska.
Zgodnie ze wstępnym założeniem, nowa elektrownia o mocy 800-1600 megawatów ma kosztować 2,5-4 mld euro.