Na kilka dni przed zaprzysiężeniem nowego rządu odchodzący premier powołał nowego prezesa URE. Miałby on cofnąć decyzję o uwolnieniu cen, ale nie zapobiegnie to ich wzrostowi. Koalicja PO-PSL zapewne go odwoła.
We wtorek, po kilku dniach poszukiwań następcy Adama Szafrańskiego, odchodzący premier powołał nowego prezesa URE, którym został prawnik Mariusz Maciej Swora z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zobacz więcej: Mariusz Swora nowym szefem Urzędu Regulacji Energetyki
Na pytanie po co premierowi potrzebny był tak szybko nowy prezes URE, ledwie kilka dni przed zaprzysiężeniem rządu Donalda Tuska, prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej, który według informacji "GP" po zmianie rządu ma szansę zostać prezesem URE wyjaśnia: - Opinie są takie, że potrzebny jest do odwołania decyzji o uwolnieniu cen energii, ale realnie to już nic nie zmieni. Takie odwołanie byłoby próbą zaklinania rzeczywistości, bo konsekwencją byłby powrót do zatwierdzania taryf, ale z jakimi cenami? - mówi
Pytanie jest retoryczne, bo przynajmniej część firm obrotu już kupiła energię na przyszły rok, po cenach 143-145 zł za 1 MWh, wobec 129 zł za 1 MWh płaconych teraz (cena energii z węgla). Specjaliści mówią, że w skali kraju ok. 60-70 proc. energii na 2008 rok jest już zakontraktowane. Niektóre spółki potwierdzają, że kupiły energię - czytamy w "GP".
- Mamy decyzję zwalniającą nas z obowiązku zatwierdzania taryf i kupiliśmy energię na przyszły rok - mówi Iwona Jarzębska, rzecznik RWE Stoen.
Niezależnie od tego, co zrobi nowy prezes URE, prognozowany jest wzrost cen zarówno dla gospodarstw domowych, jak i dla przemysłu. - Według moich wyliczeń w przyszłym roku ceny detaliczne energii dla gospodarstw domowych mogą wzrosnąć w wariancie optymistycznym o 7 proc., a realnie o 9-11 proc., a dla przemysłu odpowiednio o 11 proc. i 13-15 proc. - mówi w dzienniku prof. Krzysztof Żmijewski.
Wzrostu cen zapewne więc nie unikniemy, ale gwałtowność działań premiera może skończyć się chaosem w energetyce. - Z informacji URE wynika, że do przyszłego tygodnia decyzje mogą być jeszcze wstrzymane czy zawieszone - mówi Krzysztof Tchórzewski.
- Nie wykluczam, że urzędnicy myślą o tym, że decyzja staje się ostateczna dopiero w 14 dni od dnia doręczenia, więc może myślą o zmianie decyzji w trybie art. 154 k.p.a., czyli trybie zmiany decyzji, na podstawie której strona nie nabyła prawa - mogą twierdzić, że nie nabyła ponieważ decyzja nie stała się jeszcze ostateczna - mówi w "Gazecie Prawnej" mecenas Igor Muszyński z kancelarii Chadbourne & Park.