Prokuratura Okręgowa w Białymstoku bada, ile skarb państwa stracił na prywatyzacji białostockiej elektrociepłowni. Wstępne szacunki opiewają na 26,8 mln zł. Na razie śledztwo zostało jednak wstrzymane.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
Według nich ministrowie skarbu i gospodarki z lat 2000-2005 przy tej prywatyzacji wykazali się brakiem należytej staranności w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego kraju. NIK podejrzewa też, że mogło tam dojść do korupcji, wskutek czego zwiększono monopol zamiast konkurencję na rynku energetycznym - wymienia zarzuty dziennik.
Prokuratorskie śledztwo ruszyło w końcu zeszłego roku. Aktywnie uczestniczą w nim też funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Po przesłuchaniu grupy świadków m.in. z NIK oraz przedstawicieli Ministerstwa Skarbu Państwa, zapadła decyzja o przesłuchaniu osób, które ze strony francuskiej negocjowały kontrakt dotyczący kupna obiektu. Dlatego niezbędne okazało się wysłanie do Francji wniosku o przesłuchanie tam tych osób - tłumaczy na łamach białostockiej "GW" prokurator Adam Kozub.
I jak dodaje prokurator, bez zrealizowania tego wniosku dalsze dochodzenie jest niemożliwe. Dlatego też do tego czasu sprawa została zawieszona. Na razie nikomu nie przedstawiono też żadnych zarzutów.
Elektrociepłownia Białystok jest głównym dostawcą ok. 80 proc. energii cieplnej dla miasta. Prawie całą wyprodukowaną energię cieplną sprzedaje Miejskiemu Przedsiębiorstwu Energetyki Cieplnej w Białymstoku, a prąd - Zakładowi Energetycznemu w Białymstoku.