Ekonomiści są zgodni co do jednego - w tym roku będziemy mieli już do czynienia ze wzrostem gospodarczym, a nie recesją. Skala przyrostu PKB jest wciąż jednak jedną wielką niewiadomą.
Po pandemicznym dołku 2020 roku polska gospodarka w tym roku urośnie - wskazują wszystkie bez wyjątku ośrodki analityczne. O ile? Tu zaczynają się problemy. Rozbieżności w prognozach są ekstremalne - od 2,9 proc, jak przewiduje Morgan Stanley, aż po 6,1 proc., według prognozy Goldman Sachs.
Zobacz też: Euler Hermes: niższe prognozy PKB na 2021 r. z powodu II fali pandemii
Skąd taki rozrzut? Pandemia sprawiła, że przyszłość nawet ta najbliższe staje się absolutnie nieprzewidywalna - kolejna fala pandemii i związany z tym lockdown mogą wywrócić do góry nogami wszelkie prognozy. Dobrym przykładem był 2020 rok, kiedy prognozy były weryfikowane niemal co tydzień, a wielu analityków, gdy już fala koronawirusa docierała do Europy i odnotowywano pierwsze przypadki, szacowali, że być może chiński wirus (WuFlu - jak go wówczas nazywano) odejmie od wzrostu gospodarczego strefy euro może 0,1 może 0,3 pkt proc. PKB. Kilka tygodni później już było wiadomo, że Unia Europejska przeżywa najgłębszą recesję w swojej historii - wiele krajów zanotowało w drugim kwartale dwucyfrowe spadki PKB.
O tym, jak trudno prognozować w obecnych czasach, przekonał się też Polski Instytut Ekonomiczny. 12 marca (a więc tydzień po wykryciu pierwszego przypadku zakażenia w Polsce i w przeddzień ogłoszenia lockdownu) przewidywał, że epidemia COVID-19 obniży wzrost PKB w Polsce w 2020 r. o 0,4-1,3 pkt. proc. (z prognozowanych wcześniej 3,5 proc.) - w zależności od przyjętego scenariusza rozwoju epidemii.
Zobacz też: Druga fala pandemii rewiduje prognozy gospodarcze
„Nasza prognoza zdezaktualizowała się w zasadzie następnego dnia” – zauważyli w następnym „Tygodniku Gospodarczym PIE” eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Nastąpiło to na skutek decyzji, jakie w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa podjęły polskie władze – zamknięto granice, centra handlowe i restauracje. Scenariusze po rewizji? Od 1,1 proc. wzrostu do 4,2 proc. spadku PKB – nawet po ogłoszeniu lockdownu analitycy PIE nie wykluczali, że polska gospodarka zakończy ten rok na plusie i - dodajmy sprawiedliwie - nie byli w tym czasie odosobnieni w tym zdaniu.
Stąd mamy dzisiaj znacznie większy rozrzut prognoz. Różne ośrodki analityczne przyjmują różne założenia, przede wszystkim dotyczące czasu trwania i skali epidemii (tu żadne modele ekonometryczne nie pomogą) - przy bardziej pesymistycznych, mamy i znacznie bardziej pesymistyczne wyniki.
Dominuje jednak mniej lub bardziej umiarkowany optymizm. - 2021 będzie czasem odbudowy światowej gospodarki. Niepewność dotycząca przebiegu pandemii jest nadal wysoka, ale racjonalne wydaje się założenie, że realizacja programu szczepień pozwoli definitywnie wyeliminować dotkliwe dla gospodarki restrykcje od połowy 2021 - przewidują ekonomiści PKO BP.
- Oprócz zakładanego przez nas wygasania pandemii impulsem do odbicia światowej gospodarki będzie widoczne obecnie silne ożywienie globalnego handlu (reglobalizacji sprzyja wynik wyborów prezydenckich w USA) oraz utrzymywanie potężnego wsparcia fiskalno-monetarnego. Nawet jeśli pandemia będzie się przedłużać, szanse na odbicie gospodarki wiążą się ze znacznym zakresem adaptacji konsumentów i firm (szczególnie w przemyśle) do zmienionej rzeczywistości - dodają.
Ich zdaniem w 2021 wzrost PKB w Polsce przekroczy 5 proc. po spadku o ok. 3 proc. w 2020 r.
Podstawą odbudowy będzie – jak wszędzie na świecie – poprawa sytuacji epidemicznej i związane z tym znoszenie obostrzeń krępujących, bądź w przypadku niektórych branż, uniemożliwiających prowadzenie działalności gospodarczej. Odżyją handel (ten stacjonarny) i usługi, i z miesiąca na miesiąc w coraz większym stopniu będą się dokładać do wzrostu PKB.
Skąd ten optymizm? Szybkie odbicie gospodarki dobrze wróży sytuacji na rynku pracy. Siła ożywienia będzie wystarczająca, aby uniknąć pogorszenia sytuacji na rynku pracy przy wycofywaniu antykryzysowych mechanizmów. „Chomikowanie” pracy oznacza, że presja płacowa nie odrodzi się do stanu sprzed pandemii już w tym roku, nawet mimo kolejnej podwyżki płacy minimalnej.
Optymizm zawitał także do mBanku. Polska gospodarka w 2021 r. roku urośnie o 3,8 proc. - wynika z najnowszych szacunków ekonomistów tego banku, którzy wyraźnie podnieśli prognozy, bo jeszcze miesiąc temu oceniali wzrost PKB na 3 proc. Wynika to stąd, że gołym okiem widać, iż choć druga fala koronawirusa zamknęła wprawdzie ponownie niektóre branże, to jednak spadek aktywności gospodarczej jest znacznie mniejszy niż wiosną.
- Gospodarka odbije się w 2021 roku, ale tempo ożywienia okrzepnie dopiero pod koniec roku i kolejne lata - z uwagi na transfery unijne - mogą być jednymi z najlepszych w polskim cyklu - uważają ekonomiści mBanku.
Oceniają, że w krótkim terminie epidemia jeszcze o sobie przypomni, a obostrzenia epidemiczne pozostaną z nami (przy zmiennym natężeniu) do wiosny. Ich zdaniem, konsumpcja prywatna w całym 2021 roku urośnie o 4,8 proc., a inwestycje o 0,5 proc.
Odbicie raczej powolne
Zakładają, że do czasu osiągnięcia odporności populacyjnej (naturalnie plus szczepienia) minie wiele miesięcy, a do wiosny Polska będzie funkcjonować w ostrzejszym lub lżejszym reżimie epidemicznym (powrót silniejszych obostrzeń jest bardzo prawdopodobny ich zdaniem po świętach i zakończeniu ferii).
- Stąd też nie oczekujemy pełnego restartu konsumpcji w pierwszym kwartale, ale raczej w pierwszej połowie roku. Ważna jest też odpowiedź na następujące pytanie. Czy konsumpcja, po nadrobieniu braków w pierwszej połowie roku, będzie natychmiastowo rosła tak szybko, jak w przypadku wcześniejszych cykli? Naszym zdaniem nie - wskazują ekonomiści mBanku.
Nieco słabszego wzrostu (chociaż i tak wyższego niż w poprzednich prognozach) oczekują ekonomiści Eurler Hermes. - Wzrost gospodarczy w Polsce w 2021 r. wyniesie 3,2 proc., a nie 3,1 proc., jak wcześniej prognozowano - wskazuje Euler Hermes. Powodem jest m.in. przeniesienie ujemnych efektów spadku w czwartym kwartale br. na początek 2021 roku z powodu drugiej fali pandemii.
Jak podkreślili eksperci Euler Hermes, aktywność gospodarcza w Polsce wyraźnie wzrosła w trzecim kwartale 2020 r., ale "nowa blokada doprowadziła kraj do drugiego dna recesji w czwartym kwartale".
Analitycy szacują, że krótkoterminowy koszt ekonomiczny drugiego lockdownu będzie stanowił ok. 50 proc. skutków gospodarczych, jakie Polska poniosła w okresie marzec-maj. - W rezultacie prognozowany jest spadek realnego PKB o około -4,3 proc. w ostatnich trzech miesiącach roku, w porównaniu przy ujęciu kwartalnym, oraz skorygowany w górę względem wcześniejszych prognoz do -3,7 proc. w całym 2020 r. - wskazują.
Długotrwałe skutki
Analitycy uważają, że główne ryzyko gospodarcze w Polsce dotyczy sektora przedsiębiorstw - również w 2021 r. - Niewypłacalność polskich firm wzrośnie o blisko 20 proc. jeszcze w 2020 r., a podobnego wzrostu można się spodziewać w tym roku, ponieważ upadłości po recesji często następują z opóźnieniem - stwierdzili. Zwrócili uwagę, że w 2021 r. środki publiczne mające na celu wsparcie gospodarki i poszczególnych firm będą stopniowo ograniczane.
Ekonomiści Credit Agricole chociaż również są umiarkowanie optymistyczni co do tegorocznego wzrostu gospodarczego, przypominają, że wychodzenie z recesyjnego dołka będzie procesem, który potrwa miesiące. - Nadal uważamy, że dynamika PKB będzie kształtowała się poniżej zera do pierwszego kwartału 2021 r. włącznie. Następnie z uwagi na oddziaływanie efektów niskiej bazy i wygasającą pandemię COVID-19 tempo wzrostu gospodarczego będzie wyraźnie dodatnie - przewidują.
- Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym, PKB w pierwszym kwartale 2021 r. będzie o 1,5 proc. wyższy niż w czwartym kwartale 2020 roku. i w kolejnych kwartałach będzie się stopniowo zwiększał. Oczekujemy, że polski PKB osiągnie swoją wartość sprzed wybuchu pandemii w drugiej połowie 2021 r. - przewidują.
- Wzrost gospodarczy w kolejnych kwartałach będzie również wspierany przez eksport w warunkach oczekiwanego przez nas ożywienia w handlu światowym. Podjęte przez rząd działania przyczyniły się do zahibernowania zatrudnienia. W rezultacie obniżyliśmy naszą średnioterminową prognozę stopy bezrobocia i podnieśliśmy ścieżkę dynamiki zatrudnienia. Są to czynniki pozytywnie wpływające na konsumpcję w latach 2021-2022. Biorąc pod uwagę szeroki zakres ożywienia gospodarczego, prognozujemy, że dynamika PKB wyniesie 4,9 proc. w 2022 r. - podsumowują.
Wojna postu z karnawałem
Prognozy w miarę szybkiego odbicia gospodarki opierają się - skądinąd niebezpodstawnie - na założeniu, że po kolejnym, tym razem już trwałym (ze względu na szczepionkę), odmrożeniu gospodarki aktywność przedsiębiorców wróci do normy - na powrót zaczną działać punkty usługowe, klienci powrócą do sklepów itp. Samo zdjęcie maseczek i możliwość podróżowania powinna przyczynić się do wzrostu optymizmu, poprawy nastrojów, co zawsze ma dobry wpływ na gospodarkę.
Bardzo prawdopodobne jest jednak, że wciąż będzie dominowała atmosfera niepewności, a sam powrót do normalności będzie dość długą drogą. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że aby myśleć o powrocie do w miarę normalnego funkcjonowania, społeczeństwo musi nabrać tzw. odporności stadnej. Według ekspertów oznacza to, że odporności musi nabrać - za sprawą przechorowania koronawirusa lub szczepionki - ok. 70 proc. populacji. To oznacza dziesiątki milionów szczepień (szczepionka jest dwudawkowa), a to potężne wyzwanie logistyczne. Szczepienia mogą potrwać kilka miesięcy, co ową wyczekiwaną normalność odsuwa jeszcze nieco w czasie.
Po drugie, nie wiemy, jak owa normalność będzie wyglądać - czy zostaną zniesione wszystkie obostrzenia, czy też może niektóre pozostaną (jak limity powierzchni na jednego klienta w sklepie, może nieco złagodzone). Nie wiemy również, czy i jak zmienią się zachowania konsumenckie. Po odmrożeniu handlu późną wiosną 2020 r i pierwszej fali zakupów (tzw. popyt odłożony) ruch w galeriach handlowych nie wrócił do przedpandemicznych poziomów. Wielu dotychczasowych klientów zaczęło unikać tłoku.
Większość prognoz opiera się na założeniu, że wracamy wprost do czasów i zwyczajów przedpandemicznych (różnice w prognozach biorą się z różnych szacunków tempa tego powrotu). To nie jest jednak takie oczywiste - nie wiemy, czy ludzie będą równie chętnie podróżować, jak przed pandemią i czy praca zdalna nie okaże się trwalszym zjawiskiem, aniżeli wymuszona sytuacją sezonowa nowinka.
Wielką niewiadomą pozostaje również wpływ brexitu na europejską, a co za tym idzie i polską gospodarkę. Nie ziścił się wprawdzie najczarniejszy scenariusz no deal brexitu - niemal rzutem na taśmę tuż przed Bożym Narodzeniem podpisano bowiem umowę handlową między Unią Europejską a Wielką Brytanią. Niewątpliwie jednak handel z Wyspiarzami będzie znacznie trudniejszy niż dotychczas, a i zaznajomienie się z zapisaną na 2 tysiącach stron umową - i ewentualne dostosowanie działalności do jej zapisów - też chwilę potrwa.
Czynników niepewności jest zatem sporo. Zapewne czekają nas jeszcze powracające fale zachorowań (chociaż zapewne już nie tak wysokie, jak jesienią), usłyszymy o mniej lub bardziej spektakularnych (chociaż - miejmy nadzieję - nie masowych) upadkach firm. 2021 rok będzie czasem, kiedy nadzieja będzie przeplatać się z obawą, a to zapewne znajdzie swoje odzwierciedlenie nie tylko w badaniach koniunktury, ale i twardych danych makroekonomicznych.
Ważne też otoczenie
Polska gospodarka poradziła sobie z okresem pandemii lepiej (przynajmniej na razie) niż większość krajów europejskich, co jednak nie oznacza, że sytuacja u nas może być zupełnie odmienna niż w innych krajach UE. Warto przypomnieć, że gospodarkę w ostatnich miesiącach ciągnął przede wszystkim eksport - wzrosty produkcji przemysłowej z końca 2020 roku także zawdzięczamy przede wszystkim branżom eksportowym.
O tym, jak szybki będzie wzrost gospodarczy w Polsce i jak szybko wyjdziemy ze spowodowanego pandemią gospodarczego dołka, zdecyduje również sytuacja w innych krajach UE - w jakiej kondycji będą firmy, dla których polscy przedsiębiorcy są poddostawcami, i na ile mieszkańcy krajów UE będą nadal skłonni wydawać pieniądze, także na produkowane w Polsce towary.
Możemy się pokusić o ostrożny optymizm. Optymizm - bo jesienne prognozy Komisji Europejskiej przewidują na 2021 rok stosunkowo szybkie odbicie. Gospodarka strefy euro po spadku o 7,8 proc. w 2020 r. wzrośnie o 4,2 proc. w 2021 r. i o 3 proc. w 2022 r. W prognozie przewidziano, że gospodarka UE skurczy się o 7,4 proc. w 2020 r., a następnie wzrośnie o 4,1 proc. w 2021 r. i o 3 proc. w 2022 r.
Ostrożny - bo z owych prognoz wynika, że poziom produkcji nie wróci do przedpandemicznych poziomów nawet w 2022 roku. Przewidywany jest również wzrost bezrobocia w 2021 r., ze względu na stopniowe wycofywanie przez państwa członkowskie środków wsparcia w sytuacjach nadzwyczajnych i wejście na rynek pracy nowych roczników.
W prognozie przewiduje się, że stopa bezrobocia w strefie euro wzrośnie z 7,5 proc. w 2019 r. do 8,3 proc. w 2020 r. i 9,4 proc. w 2021 r., a następnie spadnie do 8,9 proc. w 2022 r. Przewiduje się, że stopa bezrobocia w UE wzrośnie z 6,7 proc. w 2019 r. do 7,7 proc. w 2020 r. i 8,6 proc. w 2021 r., a następnie spadnie do 8,0 proc. w 2022 r.
Wiele wskazuje na to, iż w 2021 roku będziemy sobie mogli powiedzieć, że najgorsze już za nami. Ale i tak będzie to najtrudniejszy rok (wyłączając oczywiście pandemiczny 2020) od co najmniej dekady.