W nową normalność świat wejdzie ze sporymi długami, które zaciągnął na walkę z pandemią. Jak sobie z tym poradzić? - Polska jest w o wiele korzystniejszej sytuacji niż Europa Zachodnia, bo w kryzys weszła z niskim długiem publicznym i prywatnym, co przy naszym potencjale wzrostowym pozwoli nam zdecydowanie szybciej wychodzić z kryzysu - mówi Mateusz Walewski, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego.
- Druga fala pandemii pod względem zasięgu, liczby zachorowań i zgonów jest dużo gorsza od pierwszej, ale gospodarczo będzie miała o wiele mniejsze skutki, które dotkną tylko określone branże - mówi Mateusz Walewski.
- Główny ekonomista BGK wskazuje, że kluczowe znaczenie będzie teraz miała odbudowa inwestycji, które zawsze są najmniej przewidywalną częścią cyklu gospodarczego.
- Jeśli spojrzymy na dane dotyczące polskiego handlu zagranicznego, to możemy powiedzieć, że dla polskich eksporterów pandemia już jest przeszłością - dodaje.
Świat walczy z drugą falą pandemii, tymczasem dane płynące z gospodarki są nadspodziewanie dobre. Po wiosennym załamaniu szybko odbiła konsumpcja i sprzedaż zagraniczna. To sprawiło, że w trzecim kwartale PKB był tylko nieznacznie poniżej poziomu z zeszłego roku... Czy to oznacza, że polska gospodarka okazała się bardziej odporna na kryzys niż się spodziewaliśmy?
- Faktycznie ostatnie wyniki są dobre. Wszelkie dane dotyczące wzrostu gospodarczego, eksportu, konsumpcji - czy to publicznej, czy prywatnej - pokazują odbicie polskiej gospodarki.
To swojego rodzaju odbicie w kształcie litery V. Przed pandemią mieliśmy trendy wzrostowe, potem nastąpiła bezprecedensowa zapaść, świat zatrzymał się, jak gdyby ktoś wyłączył prąd w silniku naszej gospodarki, po czym znów zaczęliśmy obserwować wzrosty. Pokazały je krótkookresowe dane, określające produkcję przemysłową, nastroje w przemyśle i wśród konsumentów. Wszystko zaczęło wracać do trendów sprzed pandemii.
Ten szybki powrót pokazał, że faktycznie obroniliśmy miejsca pracy, ludzie wciąż zarabiają, a bezrobocie pozostaje na niskim poziomie. Warto podkreślić, że w Polsce liczba osób pracujących spadła zaledwie o 1,5 proc., w tym samym czasie w innych europejskich gospodarkach, jak np. w Irlandii, ten spadek sięgnął 5-6 proc.
To pokazuje, że polska gospodarka dobrze zniosła kryzys. Jednak musimy pamiętać, że te wszystkie dobre wyniki to dane historyczne. Dotyczą trzeciego kwartału, który skończył się we wrześniu. Cieszyliśmy się swobodą wyjazdów, wszystkie sklepy i usługi były otwarte. Wtedy o drugiej fali pandemii myśleli głównie wirusolodzy, w gospodarce jeszcze jej nie było.
Teraz już jest... Jak wpłynie na kondycję polskiej gospodarki?
- Możemy mówić jedynie o prognozach, bo na dane dotyczące IV kwartału musimy jeszcze poczekać, ale druga fala pandemii z pewnością wpłynie na wskaźniki gospodarcze. Nikt nie ma wątpliwości, że pogłębi się spadek wzrostu gospodarczego. Ciężko mówić o utrzymaniu poziomów z III kwartału, PKB spadnie raczej o 4 proc. w IV kwartale.
Jeśli spojrzymy na te dane historycznie i weźmiemy pod uwagę fakt, że praktycznie od lat 90. ubiegłego wieku nie mieliśmy ujemnego wzrostu gospodarczego, to rzeczywiście mogą one budzić niepokój.
Z drugiej strony cały świat jest pogrążony w kryzysie. Porównując nasze wskaźniki dotyczące wzrostu gospodarczego do innych krajów, zwłaszcza Europy Zachodniej, okazuje się, że jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji.
Czyli nie mamy powodów do obaw?
- Druga fala pandemii pod względem zasięgu, liczby zachorowań i zgonów jest dużo gorsza od pierwszej, ale gospodarczo będzie miała o wiele mniejsze skutki, które dotkną tylko określone branże. Nie nastąpiło to, co było najbardziej niebezpieczne w pierwszych miesiącach kryzysu, czyli zatrzymanie przemysłu, zerwanie globalnych łańcuchów dostaw. Z innymi problemami nauczyliśmy się żyć.