O wpływie kryzysu na finanse gmin miast i powiatów debatowali w Katowicach eksperci i samorządowcy w Katowicach podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Wnioski nie nastrajają optymistycznie - szczególnie, jeśli chodzi o dochody samorządów.
Jaworzno leży na skraju województw śląskiego i małopolskiego. Wskutek kryzysu miasto obcięło w tym roku swoje wydatki o 15 proc. M.in. zrezygnowało z nagród i podwyżek dla urzędników. Obyło się bez zwolnień, niemniej spora część pracowników na garnuszku samorządu w Jaworznie, pracuje w skróconym wymiarze pracy.
Na słabnące dochody do budżetu z tytułu podatków narzeka także Adam Fudali, prezydent Rybnika.
- W ostatnim roku bezrobocie w mieście wzrosło o 2 proc. Jak wyliczyliśmy wskutek kryzysu, straciliśmy już około 13,5 mln zł. Program oszczędnościowy wprowadziliśmy już w marcu – tłumaczy Adam Fudali.
- Zmniejszenie dochodów moglibyśmy nadrobić np. sprzedażą mienia. Niemniej zainteresowanie inwestycjami ze strony inwestorów jest dziś raczej niewielkie. Dlatego zdecydowaliśmy, że tegoroczny budżet musi być bardzo skromny - dodaje szef rybnickiego magistratu.
Kredyty wracają
Miód na serce samorządowców leje jednak sytuacja w sektorze bankowym.
Bankom - choć kryzysowo rzetelnie sprawdzają sytuację samorządów, z którymi chcą współpracować - znów bardzo zależy na nowych umowach z miastami i gminami. Dowód? W ciągu ostatniego roku cena samorządowego kredytu spadła o połowę.
Na rynku kredytowym ponownie wzmaga się walka banków o finansowanie samorządów. W przetargach - które na finasowanie organizują miasta, gminy i powiaty - nierzadko startuje nawet około dziesięciu instytucji.
- Żeby wygrać bywa, że trzeba zejść poniżej 100 punktów marży plus WIBOR - mówi Marek Szczepański, dyrektor departamentu wsparcia rozwoju regionalnego Banku Gospodarstwa Krajowego.
Kryzys spowodował, że w 2009 roku ceny samorządowych kredytów wzrosły. Marża - dla niektórych - wynosiła nawet 2 proc., co sprawiało, że wiele miast zaczęło poważnie interesować się innymi źródłami finansowania długu i inwestycji, m.in. obligacjami komunalnymi.
Wystarczy przytoczyć wypowiedź skarbnik Białegostoku Stanisławy Kozłowskiej z listopada ubiegłego roku (w 2009 roku miasto wyemitował obligacje na sumę 100 mln zł w dwóch seriach). Powiedziała, że stolica Podlasia wybrała obligacje, bo okazały się one tańsze niż kredyt. Białystok wyemitował papiery z marżą na poziomie 1,65 proc. w I serii, w II serii 1,82 proc. powyżej WIBOR.
Teraz sytuacja znów wraca do normy. To kredyt jest tańszy od obligacji.
- Kryzys spowodował jednak, że podczas oceny możliwości kredytowych konkretnego samorządu dosyć mocno zagłębiamy się w strukturę dochodów jego budżetu. Największą uwagę zwracamy na własne wpływy gminy czy powiatu. Subwencje nie są traktowane z nimi na równi. Przy wieloletnich kredytach bardzo dobrze, gdy samorząd ma też rzetelną strategię rozwoju z prognozą demograficzną - zastrzega Ewa Łuniewska, dyrektor w ING Banku Śląskim z pionu korporacyjnej sieci sprzedaży.
To, że kredyt ponownie jest od obligacji tańszy nie sprawia jednak, że samorządy nagle zarzuciły ten model finansowania inwestycji i długu.
Obligacje są popularne (już 400 samorządów je wyemitowało), bo nie podpadają pod zamówienia publiczne¸ co decyduje o mniejszej procedurochłonności procesu.