Już za trzy dni USA osiągną dozwolony limit długu. Jeśli Kongres nie zgodzi się go podnieść, rząd stanie przed groźbą niewypłacalności. Nie od razu, bo dalej będą ściągane podatki. Ale Waszyngton będzie musiał wybrać komu płacić, a komu zamrozić świadczenia.
Ale jeśli ta sytuacja miałaby się przedłużać, to poważne problemy są nieuniknione. Jak wyliczył tygodnik "Economist" już 23 października mija termin, gdy państwo musi wypłacić 12 mld dolarów emerytom z programu Social Security. 31 października trzeba będzie zapłacić 6 mld USD odsetek w ramach obsługi długu, a do 1 listopada państwo powinno wypłacić 67 mld dolarów m.in. na zasiłki i ochronę zdrowia dla seniorów z programu Medicare oraz wypłaty pensji dla żołnierzy.
Eksperci ds. finansów publicznych szacują, że środków wystarczy na około dwa tygodnie. Przychody państwa są bowiem zbyt małe. "Bieżące wpływy podatkowe zapewniają finansowanie około 70 centów na każdego dolara, który państwo musi wydać" - tłumaczy poniedziałkowy "Washington Post".
"Teraz babcia dostaje emeryturę, ale za kilka tygodni, jeśli nie rozwiążemy problemu, już nie" - przyznał były republikański polityk Steve Bell, obecnie wiceszef think tanku Bipartisan Policy Center, który przeprowadził wnikliwą analizę finansów państwa i zadłużenia. Wynika z niej, że jeśli negocjacje o podniesieniu limitu długu nie zakończą się powodzeniem w tym tygodniu, to administracja prezydenta Baracka Obamy będzie musiała rozważyć opóźnienie bądź zawieszenie wypłat emerytur i rozmaitych świadczeń socjalnych dla najbiedniejszych na kwotę kilkudziesięciu miliardów dolarów.
Według "WP" administracja przygotowuje się już do tych trudnych decyzji. Zaplanowano m.in., że przyznawane co miesiąc talony na żywność dla najuboższych (food stamps) nie zostaną rozdane 25 października, jak powinny, ale dopiero 30 października. To samo ma dotyczyć wypłat dla zewnętrznych firm, które realizują dla rządu kontrakty w sektorze obronności. Natomiast zaplanowane na 1 listopada wypłaty emerytur i pensji dla wojskowych zostaną opóźnione o dwa tygodnie - szacuje Bipartisan Policy Center, przy założeniu, że zrealizuje się czarny scenariusz i na Kapitolu nie dojdzie do porozumienia.
Według "Economista" niepodniesienie limitu zadłużenia nie musi natomiast oznaczać opóźnień w płaceniu zobowiązań wierzycielom. Zdaniem agencji Moody's, na którą powołuje się ten tygodnik, ministerstwo finansów sprawi, że odsetki będą płacone na czas. Podobne opinie wyrażali inni eksperci.
Minister finansów Jack Lew zapewniał jednak w czwartek, występując przed senacką komisją finansów, że nie ma takiej możliwości, by jednym zobowiązaniom finansowym dać pierwszeństwo przed innymi. "Żaden prezydent nie musiał dotychczas wybierać, które rachunki płacić, a których nie - powiedział Lew. "Płacenie tylko niektórych rachunków i tak stawiałoby nas w sytuacji niewypłacalności" - dodał.