Zdaniem ekonomistów PKO BP wzrost gospodarczy w tym roku wyniesie 4,1 proc., wobec oczekiwanych wcześniej 3,7 proc. Pakiet fiskalny, zaproponowany w ramach "piątki PiS" nie spowoduje konieczności nowelizacji budżetu, ani naruszenia unijnych limitów deficytu.
- Ekonomiści PKO BP przedstawili w czwartek swoje kwartalne analizy makroekonomiczne.
- Główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak powiedział podczas spotkania z dziennikarzami, że ich spojrzenie na Polską gospodarkę jest "umiarkowanie konstruktywne".
- "Uważamy, że w obecnym spowolnieniu europejskiej gospodarki, w szczególności Niemiec (...), Chin, jest dużo czynników przejściowych. Przewidujemy, że po pierwszym kwartale tego roku koniunktura w globalnej gospodarce ulegnie poprawie, w najgorszym razie stabilizacji" - powiedział.
"Zakładając poprawę - delikatną przynajmniej - globalnej koniunktury w kolejnych kwartałach tego roku, odbicie od dna w pierwszym kwartale i biorąc pod uwagę zapowiedziany w Polsce impuls fiskalny, stymulację fiskalną o bardzo dużej skali, podnosimy prognozę wzrostu gospodarczego dla Polski na ten rok z 3,7 proc. do 4,1 proc. a na przyszły rok z 2,9 proc. do 3,2 proc.
"Jednocześnie uważamy, że ta stymulacja fiskalna nie spowoduje po pierwsze konieczności nowelizacji tegorocznego budżetu ze względu na zakładki, które się tam znalazły na etapie jego tworzenia - zakładki ze strony dochodowej i wydatkowej" - powiedział Bujak.
Z przedstawionych obliczeń ekonomistów PKO BP wynika, że w tym roku wartość pakietu PiS wyniesie 19,7-20,7 mld zł, a w przyszłym 27-45,1 mld zł.
"Nie spodziewamy się również, żeby wzrost deficytu całego sektora finansów publicznych w tym i przyszłym roku naruszył unijny limit 3 proc. PKB, mimo naszego relatywnie ostrożnego, czy wręcz pesymistycznego scenariusza dla globalnej gospodarki i relatywnie niskiej prognozy wzrostu gospodarczego w Polsce na przyszły rok na poziomie 3,2 proc. Nawet po tej rewizji w górę, której dokonaliśmy nasza prognoza jest bardzo ostrożna, poniżej konsensusu rynkowego. Wiąże się to przede wszystkim z pesymistycznymi założeniami dla globalnej gospodarki" - dodał Bujak.
Wskazał na czynniki ryzyka pochodzące z otoczenia zewnętrznego polskiej gospodarki. Wśród najważniejszych wymienił m.in. wojny handlowe, niepewność dotyczącą brexitu, dużą niepewność związaną z sytuacją polityczną w Europie.
Odnosząc się do perspektyw polityki monetarnej NBP, Bujak powiedział, że według ekonomistów PKO BP stopy procentowe nie zmienią się nie tylko do końca 2019 roku, ale również do końca 2020 roku, a być może nawet dłużej. To przekonanie wynika z tego, że "wzrost gospodarczy mimo stymulacji fiskalnej będzie hamować", a inflacja "w tym roku pozostanie bardzo niska".
Wskazał, że prognoza średniorocznej inflacji na ten rok wynosi 1,7 proc. wobec 1,6 proc. w zeszłym roku, ale na 2020 r. - 2,6 proc. Zaznaczył, że jeżeli w otoczeniu zewnętrznym koniunktura będzie wyższa od spodziewanej, to wzrost gospodarczy w Polsce w przyszłym roku może pozostać w pobliżu 4 proc., a inflacja może przekroczyć nie tylko punktowy cel inflacyjny (2,5 proc.), ale także górną granicę odchyleń (3,5 proc.). To mogłoby skłonić RPP do podwyżek stóp.
"Jesteśmy w trendzie cyklicznego spowolnienie globalnej gospodarki" - zauważył ekonomista wskazując na czynniki, które będą chronić polską gospodarkę przed gorszą koniunkturą w otoczeniu zewnętrznym. Jego zdaniem spowodują one, że mimo iż będziemy spowolniać, to jednak wolniej niż inni.