Z raportu OECD z 2012 r. na temat turystyki medycznej wynika, że Europejczycy przeznaczają na nią mniej niż 1 proc. ogólnych wydatków na leczenie. - Wprowadzenie dyrektywy transgranicznej spowoduje, że w ciągu 5-7 lat odsetek ten wzrośnie do 5% - przekonuje Artur Gosk, prezes zarządu Izby Gospodarczej Turystyki Medycznej.
Prezes Gosk jest optymistą i sądzi, że to nastawienie się zmieni. Na sesji poświęconej „medycynie bez granic” podczas IX Forum Rynku Zdrowia (23 października 2013 r.) mówił, że w Europie trwa właśnie wyścig o to, kto będzie liderem na rynku turystyki medycznej.
- Turcja, która zainwestowała w turystykę medyczną olbrzymie pieniądze, czuje na plecach oddech Polski - powiedział i dodał, że jako państwo pozostające poza UE nie będzie ona korzystała z profitów, jakie niesie dyrektywa transgraniczna. - Wyścig o pozycję lidera wygra ten kraj, który będzie miał najlepszą infrastrukturę, najlepszych specjalistów, najlepsze połączenia komunikacyjne.
Indywidualnie czy instytucjonalnie?
Zdaniem Goska, po wejściu w życie dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2001/24/UE z dnia 9 marca 2011 r. w sprawie stosowania praw pacjentów w transgranicznej opiece zdrowotnej (w Polsce ma to nastąpić pod koniec tego roku lub na początku przyszłego, powinno natomiast 25 października br. - przyp. red.) w turystyce medycznej dominować będą pacjenci indywidualni, którzy nie będą szukać kontaktu z kasami chorych, tylko bezpośrednio z zagranicznymi lecznicami.
- Tak jak teraz w przypadku stomatologii i chirurgii plastycznej, gdzie najlepszych usług wyszukują w internecie - zauważył. Inni uczestnicy dyskusji nie do końca podzielali ten punkt widzenia i wskazywali na znaczenie zinstytucjonalizowanych kanałów docierania do zagranicznych pacjentów.
Interesujące doświadczenia ma w tym zakresie EMC Instytut Medyczny SA. Dyrektor generalny EMC Józef Tomasz Juros mówił, że jego firma podpisała umowy dwustronne z ubezpieczycielami z Niemiec, Belgii i Holandii w ramach systemu Euro Serwis.
- Rozmowy na ten temat podjęliśmy trzy lata temu z inicjatywy dominującej w Niemczech firmy ubezpieczeniowej AOK. Same negocjacje trwały zaledwie kilka tygodni, ale proces dochodzenia do decyzji zajął prawie rok. Przeprowadzili wnikliwy audyt naszych szpitali. Sprawdzali jakość, standard pobytu pacjenta, a dopiero potem standard leczenia. Konsekwencją umowy z AOK było to, że kolejni ubezpieczyciele sami zgłaszali się do nas - opowiadał dyrektor Juros.
Dla każdego coś odpowiedniego
W podobnym tonie wypowiadał się Grzegorz Goryszewski, prezes zarządu Grupy Allenort. Podkreślił, że turystyka medyczna to normalny produkt biznesowy, który trzeba sprzedać. - Mamy kompetencje, powstaje nowoczesna infrastruktura, brakuje nam jednak odpowiedniego produktu, a kluczem jest właśnie jego posiadanie - stwierdził.
- Z doświadczeń Europy Zachodniej i naszych wynika, że trzeba rozmawiać z instytucjami ubezpieczeniowymi - polemizował z tezą Artura Goska. - Samotny pacjent, nawet najbogatszy, do nas nie przyjedzie - chyba że zostanie skierowany przez ubezpieczyciela. Grupą docelową jest dla nas świadczeniodawców firma ubezpieczeniowa - podkreślił.