Produkt Krajowy Brutto wzrósł w 2013 roku o 1,6 proc., po wzroście o 1,9 proc. w 2012 roku - podał w czwartek Główny Urząd Statystyczny (GUS). Wzrost PKB w 2013 r. w wysokości 1,6 proc. to miła niespodzianka, ale gospodarka polska liczy na więcej - powiedział w czwartek na konferencji prasowej minister finansów Mateusz Szczurek. Jego zdaniem widać już, że rok 2014 będzie lepszy.
"Bardzo się cieszę. Prognozy mówiły o wzroście o 1,5 proc. Jest to bardzo miła niespodzianka. Nie jest to ciągle wzrost, który mógłby satysfakcjonować czy to nas, czy polską gospodarkę" - powiedział Szczurek.
Minister liczy, że polska gospodarka będzie rozwijać się szybciej. "Rok 2014 r. będzie jeszcze lepszy, to już widać. Wygląda na to, że czas wzrostu bezrobocia zostawiliśmy za nami" - dodał.
- To jest stosunkowo dobry wynik w porównaniu ze średnią UE czy strefy euro, ale trzeba wziąć pod uwagę, że Polska należy do tych krajów, od których oczekujemy tempa wzrostu około 3,5-4,5 proc. - komentuje główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka
Wydajność pracy w przemyśle w okresie styczeń-grudzień 2013 r. wzrosła o 3,2 proc. w porównaniu do analogicznego okresu 2012 r., przy mniejszym o 1,0 proc. zatrudnieniu i wzroście przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto o 3,2 proc.- podał GUS.
Zdaniem prof. Gomułki w Polsce zadowalająca sytuacja to taka, gdy nasze tempo wzrostu gospodarczego jest jakieś około 2 punkty procentowe wyższe niż średnia w UE czy strefie euro. Do takiej różnicy jest nam jeszcze daleko.
- Głównym "silnikiem" polskiej gospodarki był eksport. Konkurencyjność polskich wyrobów jest wysoka. Wynika to z dwóch powodów: po pierwsze, złotówka jest dość słaba, a po drugie, realne płace praktycznie nie rosną, w związku z tym jednostkowe koszty płacy są niskie. Trzecim czynnikiem, który ma na to wpływ, jest słaby popyt wewnętrzny. To powoduje, że firmy szukają możliwości zbytu za granicą, a udział Polski na rynku europejskim czy światowym jest ciągle niewielki. Możliwości zwiększenia eksportu są całkiem znaczne - mówi prof. Gomułka.
Zdaniem ekonomisty BCC negatywny wpływ na PKB mają możliwości finansowania budownictwa zarówno przez sektor rządowy, jak i prywatny. Według danych GUS wartość dodana w budownictwie spadła w 2013 r. w porównaniu do 2012 r. o 9 proc. W przypadku sektora rządowego nastąpiło zmniejszenie inwestycji publicznych w ciągu ostatniego roku, czy nawet dwóch lat. Wiązało się to z wysiłkiem rządu, żeby zmniejszyć deficyt sektora finansów publicznych. Jeśli chodzi o sektor prywatny, to generalnie zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego i pogorszenie perspektywy wysokich dochodów dla gospodarstw domowych oznacza zwiększoną ostrożność w angażowaniu się w kupowanie mieszkań czy domów.
- Te dwa czynniki spowodowały recesję w budownictwie. Powoli zaczynamy z tego wychodzić m.in. dlatego, że stopy procentowe zostały mocno obniżone, także koszt uzyskania kredytów się zmniejszył. Ponadto perspektywa wyższego tempa wzrostu i być może nawet spadku stopy bezrobocia też polepsza nastroje gospodarstw domowych. To w sumie powoduje, że sytuacja w budownictwie zaczyna się poprawiać, także inwestycje publiczne zaczynają powoli rosnąć, więc perspektywy na rozwój są nieco lepsze. Ale daleko jeszcze do takiego stanu, jakiego byśmy chcieli - wyjaśnia Gomułka.