Minister energii Krzysztof Tchórzewski oświadczył 3 października w Sejmie, że zwróci się do rady nadzorczej Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa o kontrolę korporacyjną w sprawie kontraktu z Gazpromem w 2010 r. Stwierdził też, że Polsce należało się od Gazpromu 2,5 mld zł, z których zrezygnowano.
Z kolei Beata Mazurek z PiS mówiła, że "wnioskuje do ministra o przeprowadzenie kontroli korporacyjnej w PGNiG, która wyjaśni wszystkie okoliczności podarowania Putinowi 1 mld zł".
W odpowiedzi Tchórzewski stwierdził, że zwróci się do rady nadzorczej spółki o taką kontrolę, "zgodnie z wnioskiem pani poseł". Jak mówił, Polska "zrezygnowała z miliarda, który należał się za usługi przesyłowe za lata 2006-2009". "Można oszacować, że Polska dodatkowo godząc się na ograniczenie zysku spółki Europolgaz do 21 mln zł rocznie, w ten sposób straciła ok. 2-2,5 mld zł dodatkowego wynagrodzenia za przesył" - mówił. Negocjacje kontraktu rozszerzono na sprawy związane z przesyłem i żadnych ustępstw strony rosyjskiej nie uzyskano - zaznaczył.
Tchórzewski przypomniał, że prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim wszczęła postępowanie ws. podejrzenia przestępstwa przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, a ME w pełni współpracuje i dostarcza wszelkich oczekiwanych przez prokuraturę dokumentów.
Minister mówił też, że kształt "porozumienia między rządem Rzeczpospolitej a rządem Rosji na dostawy gazu rosyjskiego do Polski podpisanego w 2010 r. odpowiada rząd PO-PSL, a głównym negocjatorem strony polskiej był ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak". Przytaczał też ustalenia odtajnionego raportu z kontroli umów gazowych przez NIK.
Izba oceniła w tym raporcie m.in., że zarówno minister gospodarki, jak i PGNiG nie wykorzystali w pełni swoich możliwości negocjacyjnych, nie podejmując próby uzyskania w zamian za zgodę na postanowienia korzystne dla strony rosyjskiej równoważnych korzyści dla Polski.