Polski rynek gazu znajduje się w okresie przejściowym, nieuchronna jest jego liberalizacja, ale będzie ona konsekwencją dywersyfikacji. Taka strategia rządu ma poparcie UE – powiedział pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.
Według niego, dzisiejsza sytuacja na rynku gazu jest „przejściowa i sztuczna”, a kontrakt jamalski powoduje, że zróżnicowanie tego rynku jest praktycznie niemożliwe.
Naimski podkreślił, że sytuacja się zmieni z końcem 2022 r., czyli wraz z uruchomieniem Baltic Pipe i wygaśnięciem kontraktu jamalskiego.
„Dla tej strategii mamy poparcie w Europie, Baltic Pipe jest na liście PCI (projektów o znaczeniu wspólnotowym), dofinansowanie tego przedsięwzięcia oznacza poparcie ze strony KE” – mówił pełnomocnik.
Mówiąc o rynku gazu po 2022 roku Naimski ocenił, że realizowane projekty infrastrukturalne tworzą już podstawę, żeby praktycznie myśleć o uruchomieniu w Polsce punktu rozliczeniowego, czyli hubu. „Zróżnicowane źródła, różni producenci i różni dostawcy LNG pozwolą na rzeczywistą konkurencję cenową na polski rynku” – dodał Naimski.
W debacie Dawid Piekarz z Instytutu Staszica zwrócił uwagę, że przedmiotem prac strategicznych już teraz powinno być takie ułożenie przyszłego rynku gazu, aby „na jego sprzedaży poprzez polski hub dało się zarobić”. Według niego warto rozważyć, czy przy tej okazji nie podjąć wyzwania i nie przestawić polskiej energetyki z węgla na gaz. „Należy odpowiedzieć na pytanie, czy dywersyfikacja i zabezpieczenie dostaw gazu nie mogą być szansą na skok technologiczny w polskiej energetyce” - mówił Piekarz.
Opowiedział się on też za układaniem bardziej długoterminowego kalendarza dostaw, nie tylko przez Baltic Pipe, ale i przez terminal LNG, a być może nawet z południa Europy, dokąd zaczął właśnie płynąć gaz z Azerbejdżanu.
Naimski z kolei wykluczył negocjacje z Gazpromem kolejnego, długoterminowego kontraktu na dostawy gazu, podobnego do obecnie obowiązującego.