Szef katowickiej prokuratury polecił podwładnemu, aby podejrzanych w sprawie przetargu w kopalni Budryk zatrzymał tego samego dnia, w którym ABW przyszła po Blidę
- Zatrzymanie osób podejrzewanych o udział w mafii węglowej musiało się odbyć jednocześnie, aby wykluczyć matactwo - tłumaczył wtedy w Sejmie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Czegoś innego dowiedzieli się łódzcy śledczy badający okoliczności śmierci Barbary Blidy. Przesłuchali oni prokuratora Mariusza Łącznego z Katowic, który prowadził śledztwo dotyczące nieprawidłowości przy przetargach na maszyny w kopalni Budryk. Ta sprawa nie miała żadnego związku z prowadzonym w innym wydziale śledztwem przeciwko Blidzie. Łączny zeznał, że dostał polecenie zatrzymania siedmiu swoich podejrzanych 25 kwietnia, dzień później, niż planował - czytamy w "GW".
Krzysztof Błach, prokurator okręgowy w Katowicach pytany przez prokuratorów, dlaczego nalegał na zmianę terminu zatrzymania w sprawie Budryka, stwierdził, że wydawało mu się, iż Łączny planował zatrzymywanie podejrzanych przez dwa dni. "Myślałem, że przez realizację jednego dnia (...) czynności zakończą się do piątku, natomiast gdyby dwie osoby zatrzymano w czwartek [26 kwietnia], czynności mogłyby się przeciągnąć do soboty" - tłumaczył cytowany przez "GW" Błach.
W końcu w środę 25 kwietnia ubiegłego roku ABW i policja zatrzymywała i Barbarę Blidę, i siedmiu podejrzanych w sprawie Budryka oraz czterech innych podejrzanych, którzy przekazywali lub brali łapówki przy handlu węglem. Ci ostatni to właśnie słynna mafia węglowa.
Prokurator, który w Katowicach prowadził sprawę Blidy - Tomasz Balas - zeznał, że datę jej zatrzymania także wyznaczył prokurator Błach. Z 11 zatrzymanych wtedy osób w stan oskarżenia postawiono cztery - te związane z handlem węglem - wyjaśnia "GW".