Od maja 2007 r. tona węgla na światowym rynku zdrożała aż o 300 proc. Pod koniec tego roku może kosztować nawet 250 dol. A polskie górnictwo nie korzysta z globalnej koniunktury
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
– Wszystko zależy od tego, jak będą się kształtować ceny ropy. Prognozy mówią o spadkach, ale 220 dolarów za tonę węgla będzie normą – uważa Leon Kurczabiński, specjalista ds. rynków węglowych Katowickiego Holdingu Węglowego.
W 2006 r. tona węgla kosztowała tylko 45 dolarów. Na początku tego roku np. Citigroup i AG USB prognozowały, że tona surowca bez opłaty frachtowej i ubezpieczenia utrzyma się na poziomie 100 dolarów (a koksującego maksymalnie 200 dolarów). Tyle że strategie energetyczne sprzed kilku lat zakładały, że ropa 150 dolarów osiągnie ok. 2030 r. – tymczasem w tym roku na chwilę przekroczyła 146 dolarów.
Ceny innych paliw są ważnym kontekstem, jednak w przypadku węgla mamy do czynienia także ze spadającym wydobyciem. Nawet największa węglowa potęga, Chiny, zapowiedziała przed igrzyskami import węgla, bo zapasy elektrowni starczają tam teraz na 10 – 14 dni (w Polsce na 30) - pisze "Rzeczpospolita".
Także stojąca węglem Polska kupi w tym roku za granicą nawet 10 mln ton tego surowca. Powodem jest właśnie spadające wydobycie. W pierwszym półroczu było ono mniejsze o 7 proc. w porównaniu z 2007 r. 30 polskich kopalni wydobyło ok. 43 mln ton surowca. Sama energetyka zużywa tyle w ciągu roku.
Duzi odbiorcy polskich kopalni na razie mogą jednak spać spokojnie. – Dopiero po wakacjach będziemy rozmawiać o cenach na 2009 r. Już zawartych kontraktów nie zmieniamy – mówi "Rzeczpospolitej" Mirosław Kugiel, prezes Kompanii Węglowej, największej spółki górniczej w Europie. Przyznaje jednak, że dodatkowe dostawy są droższe. Większe będą także przyszłoroczne ceny dla energetyki.
A jak sytuacja będzie wyglądała za kilka lat? Niektórzy eksperci żartowali, że by poznać długoterminowe prognozy cen węgla, trzeba pójść do wróżki. – Mają być udostępniane złoża w Azji, m.in. w Mongolii i w Afryce, ale na efekty trzeba poczekać – mówi dr inż. Urszula Ozga-Blaschke z zakładu ekonomiki PAN.
W Polsce jest podobnie. Efekt otwarcia nowych rodzimych złóż (np. pola Stefanów kopalni Bogdanka czy Bzie-Dębina i Pawłowice w Jastrzębskiej Spółce Węglowej) odczujemy najwcześniej za dziewięć – dziesięć lat.
– To efekt wieloletnich zaniedbań. Mieliśmy za dużo węgla, nie myślano o eksporcie, zakłady zamykano, a o inwestycjach w nowe nikt nie chciał słyszeć – tłumaczy prof. Wiesław Blaschke z PAN. Po roku 1989 w Polsce otwarto tylko jedną kopalnię – Budryk, a zamknięto ponad 40.
Polskie spółki węglowe mają ambitne plany rozwoju, jednak górnictwo musi schodzić coraz głębiej, warunki są coraz cięższe, więc i koszty rosną. A górnicy chcą coraz wyższych płac.
– Dlatego ceny niższe na pewno nie będą – przekonuje dr Ozga-Blaschke. – Konkrety? Żaden duży bank czy broker nie przewidział, że Mittal zgodzi się zapłacić w kontrakcie za najdroższy węgiel koksujący 305 dolarów za tonę. A tak się stało. Dlatego wszyscy są w prognozach ostrożni. Najnowsze przewidywania mówią, że w 2012 r. ceny spadną, ale używa się słowa „może”.