Jastrzębska Spółka Węglowa ma trzy niezależne ekspertyzy prawne stwierdzające, że strajk w kopalni Budryk był nielegalny. - To nic niewarte skrawki papieru - odpowiadają związkowcy.
Ekspertyzy zwracają również uwagę na fakt, że komitet strajkowy nie informował na bieżąco o liczbie górników prowadzących głodówkę pod ziemią. To narażało ich na utratę zdrowia - napisała "Gazeta".
Ekspertyzy - choć nie przesądzają kwestii odpowiedzialności za strajk - mogą być tajną bronią w ręku JSW. - Przekażemy je prokuraturze w Mikołowie, która prowadzi śledztwo w sprawie legalności strajku - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Tymczasem związkowcy kwestionują rzetelność ekspertyz, twierdzą, że powstały tylko w oparciu o informacje przekazane przez pracodawcę. - Te dokumenty nie mają żadnego znaczenia i można je wrzucić do kosza. Najważniejszy będzie prawomocny wyrok sądu - powiedział "Gazecie" Wiesław Wójtowicz, szef związku Jedność Pracowników Budryka i jeden z organizatorów strajku.
JSW zapowiada jednak, że będzie domagać się od komitetu strajkowego, który tworzyły związki Jedność, Kadra i Sierpień '80, pokrycia szkód spowodowanych strajkiem. Wyliczono je na 75 mln zł. Spółka nie chce jednak zdradzić, czy roszczenia będą kierować pod adresem poszczególnych przywódców strajku, czy też związków, które reprezentowali. Smaczku sprawie dodaje fakt, że rada krajowa Kadry całkowicie odcięła się od strajku i wykluczyła organizację zakładową w Budryku ze swoich szeregów - napisała katowicka "Gazeta".
Bogusław Ziętek, szef Sierpnia '80, mówi z kolei, że do obciążenia jego związku rachunkiem za straty w Budryku jeszcze daleka droga. - Organizatorzy dochowali wszelkich procedur i strajk był legalny. Nie mówiąc już o tym, że te 75 mln zł to kwota wzięta z sufitu - przekonuje Ziętek.