Trzeba się lepiej przygotować - tłumaczy spółka. No i obecny klimat na giełdzie temu nie sprzyja.
- To na pewno nie jest możliwe. Szczegółowy harmonogram oferty jeszcze nie powstał, ale wstępne szacunki mówią o trzecim kwartale - mówi Karol Myśliwiec, pełnomocnik zarządu ds. rozwoju i promocji.
Opóźnienie tłumaczy planami lepszego przygotowania firmy, która chce zaprezentować wyniki w międzynarodowych standardach rachunkowości. Jest to też wynik pogorszenia nastrojów na parkiecie.
- Ale nie rezygnujemy z emisji, spółka kontynuuje przygotowania. Chcemy po prostu wstrzelić się w dobry okres - zapowiada Karol Myśliwiec.
Po wakacjach ubiegłego roku Glinik sugerował, że chciałby uzyskać z rynku 150-200 mln zł. Głównie na zwiększenie mocy produkcyjnych, a także na poszerzenie oferty wyrobów, aby uniezależnić się od koniunktury w branży górniczej i wzmocnić eksport (obecnie daje on 30 proc. przychodów), gdyż krajowy rynek jest za ciasny. Możliwe są też akwizycje. Jakie są teraz apetyty Glinika?
- Zobaczymy, co powiedzą nasi doradcy finansowi - odpowiada pełnomocnik zarządu.
Glinik w zdecydowanej większości kontrolowany jest przez pracowników i kadrę menedżerską. Niewielki (około 2 proc.) udział ma też giełdowy Famur, który kiedyś próbował przejąć gorlicką firmę.
W 2006 r. grupa Glinika zwiększyła sprzedaż prawie o połowę - do ponad 540 mln zł, a zysk blisko czterokrotnie - do około 29 mln zł. Dane z roku ubiegłego nie są jeszcze znane.