Na praniu górniczych brudów można zbić majątek. Stanisław D., przewodniczący związku zawodowego "Rybnik 90", tak wziął to sobie do serca, że teraz został oskarżony o łamanie praw pracowniczych. - Jego ludzie prali ubrania na kopalniach na zasadzie wolontariatu - twierdzi prokuratura.
- Ludzie, którzy zajmowali się praniem ubrań dla górników, robili to na zasadzie wolontariatu a nie umowy o pracę. Mamy w tej sprawie 20 pokrzywdzonych - mówi prokurator Damian Sztachelek, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Śledczy ustalili, że takie praktyki miały miejsce m.in. w kopalniach Halemba i Szczygłowice.
Stanisław D., przewodniczący "Rybnika 90", został oskarżony o łamanie praw pracowniczych. Nie przyznał się jednak do winy, grozi mu kara dwóch lat więzienia. Wczoraj Stanisław D. nie odbierał telefonu. Parę miesięcy temu tłumaczył jednak "Gazecie", że bezrobotni wolontariusze są angażowani do pracy podczas kampanii wyborczych, więc na tej samej zasadzie mogą też prać dla związku. - Nikogo do pracy nie zmuszam. W ten sposób weryfikuję, czy dany pracownik nadaje się do tej roboty - tłumaczył. Zapewniał, że tym, którzy się sprawdzają, nie pozwala umrzeć z głodu.
Kierownictwo kopalń jest zadowolone z usług świadczonych przez "Rybnik 90". Przedstawiciele Kompanii Węglowej twierdzą wręcz, że nie mają kompetencji do weryfikacji zasad zatrudniania pracowników przez związek - czytamy w "GW".
Tymczasem Sąd Pracy w Rybniku zajmuje się już sprawą trzech pracownic z kopalń w Jaworznie i Libiążu. Kiedy "Rybnik 90" wygrał tam przetarg, pracujące tam kobiety otrzymały propozycję: wstępują do związku, podpisują umowę, że pracują jako wolontariuszki i idą na bezrobocie. Inaczej wylatują z roboty. Kobiety przez kilka miesięcy pobierały z pośredniaka zasiłek, a związek nie musiał za nie płacić składek ZUS. Wyrok w tej sprawie zapadnie 10 października.