PO bierze stołki w spółkach - alarmują związkowcy z KGHM. Odkąd Platforma doszła do władzy, kariery jej działaczy zatrudnionych w koncernie przyspieszyły - pisze "Gazeta Wyborcza".
- Nie można kogoś dyskryminować tylko dlatego, że należy do PO - oponuje Gierałt. - Nie jestem znikąd. Za czasów PiS byłem wiceprezesem spółki Letia zależnej od KGHM.
Po wyborach Gierałt zasiadł też w czterech radach nadzorczych spółek, w których KGHM ma udziały. Według wyliczeń związkowców zarabia miesięcznie 50 tys. zł. Sam nie chce mówić o zarobkach.
W spółce zależnej KGHM-Ecorenie - po wyborach dostała stanowisko żona posła PO Norberta Wojnarowskiego.
- Nie pomagałem żonie w karierze - zapewnia polityk. - KGHM jest największym pracodawcą w Lubinie i jednym z największych w regionie. Zatrudnia prawie 20 tys. ludzi. Nic dziwnego, że pracuje tu większość mieszkańców Lubina - mówi poseł.
Wojnarowska, ekonomistka po studiach, była najpierw specjalistką w departamencie administracji. Jednak szybko awansowała na dyrektorkę. I tym razem konkursu nie było.
Według jednego z członków rady nadzorczej KGHM dyrektorska pensja w koncernie waha się od kilkunastu do 30 tys. zł. Żona posła nie chciała rozmawiać z "Gazetą".
To nie koniec robiących karierę działaczy PO. "Gazeta" wymienia kolejnych. Karol Szczepaniak, radny PO z Głogowa, bez konkursu został dyrektorem w spółce zależnej KGHM - Pol-Miedź Trans. Zanim Platforma wygrała wybory, Szczepaniak był w spółce starszym specjalistą ds. organizacyjnych i kierownikiem ds. marketingu.
Wiceprezesem spółki-córki KGHM Inova został pod koniec maja członek PO z Legnicy i b. radny Jerzy Bednarz.
Bez konkursu dostali stanowiska dyrektorów ds. pracowniczych w kopalniach Polkowice-Sieroszowice i Rudna b. senator PO Tadeusz Maćkała i członek Platformy Mieczysław Kraśniański. Nie mieli do tej pory nic wspólnego z przemysłem miedziowym.