Stawiamy na węgiel - coraz częściej takie głosy dochodzą z nowego gabinetu. To ryzykowna strategia - ostrzega były szef resortu gospodarki.
Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod tym linkiem.
Wygląda na to, że nie jest to kurtuazyjna wypowiedź. Niedawno w podobnym duchu wypowiadał się Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki. Wygląda więc na to, że rząd PO-PSL ma inną wizję polityki energetycznej państwa niż poprzednicy z PiS, którzy mocniej stawiali na gaz, a dziś deklaracjami PO-PSL są lekko zaniepokojeni - czyamy w "PB".
- Co prawda węgiel to podstawa w bilansie energetycznym Polski, ale rozwój energetyki opartej na nim będzie utrudniony - ostrzega Piotr Woźniak, były minister gospodarki w rządzie PiS.
Były wiceprezes PGNiG zwraca też uwagę, że w najbliższych latach Bruksela coraz bardziej będzie ograniczać emisję dwutlenku węgla. Tymczasem opalane węglem elektrownie i elektrociepłownie emitują go najwięcej - napisał "Puls Biznesu".
Argumentem w tej dyskusji dla rządu są ceny gazu. Polska musi importować go głównie z Rosji (prawie 68 proc. naszego zużycia), a tu warunki dyktuje Gazprom. Koncern już zapowiedział, że także tej zimy podniesie stawki. - Na ceny ropy i gazu nie mamy żadnego wpływu. Węgiel zaś mamy, a cena jego wydobycia zależy w dużym stopniu od czynników, które od nas zależą - powiedział "PB" Robert Gwiazdowski, ekspert z Centrum Adama Smitha.
Inna sprawa, że ceny węgla na światowych rynkach również rosną. - W kontraktach długoterminowych sięgają 90 USD za tonę, a w spotowych nawet 110-120 USD i będą rosły wraz ze wzrostem cen ropy naftowej. Dlatego nasze kopalnie też będą podnosić ceny - twierdzi Piotr Woźniak.
Branża węglowa na koniec września miała ponad 6,1 mld zł zobowiązań. Spadło wydobycie, przychody i zyski.
Na świecie kwitnie koniunktura na węgiel energetyczny. Rosną jego ceny, a w Polsce pojawił się jego deficyt. Z danych resortu gospodarki wynika, że w ciągu trzech kwartałów tego roku wydobycie surowca spadło o 6 mln ton w stosunku do takiego samego okresu roku ubiegłego - z 71 mln do 65 mln ton. Eksperci coraz głośniej mówią, że to skutek błędnej polityki w poprzednich latach, czyli braku inwestycji - czytamy w "PB".
Spółki węglowe szykują się do ogromnych inwestycji. Tymczasem koncerny energetyczne, m.in. czeski CEZ, szukają możliwości bliskiej współpracy z branżą w sprawie stabilnych dostaw węgla. Zwłaszcza że Niemcy zamykają kopalnie, a w Czechach za 11 lat skończą się jego zasoby.
Sytuacja finansowa polskiej branży węglowej nie jest jednak wesoła. Zyski na koniec września tego roku spadły z 374,6 mln zł do 85,6 mln. Utrzymuje się wysoki poziom zadłużenia - 6,1 mld zł. W takim samym okresie roku ubiegłego długi sięgały 5,8 mld zł. Spadły nakłady inwestycyjne. Resort gospodarki szacuje, że spółki węglowe potrzebują do 2015 r. 18 mld zł na inwestycje. Bez nich kopalnie nie mają szans na utrzymanie wydobycia węgla, które na koniec roku ma wynieść 90 mln ton.
W branży pracuje 117 tys. osób. Średnia płaca sięga 4 tys. zł brutto. 10 grudnia ma się odbyć w Kompanii Węglowej referendum. Związkowcy domagają się podwyżek. W przypadku braku porozumienia na 17 grudnia zapowiadają strajk - przypomniał "Puls Biznesu".