Już nie tylko spółki węglowe, ale i prywatne firmy biją się o absolwentów szkół górniczych. Oferują młodym ludziom stuprocentową gwarancję zatrudnienia i wyższe niż w kopalniach zarobki.
Otawa wie, że trzeba czymś skusić przyszłych górników. - Już teraz płacimy nieco lepiej niż w kopalniach, choć trudno konkurować z Barbórką, "trzynastką" i pewnością zatrudnia aż do emerytury - przyznaje.
Jeszcze kilka lat temu prywatne firmy działające w górnictwie mogły przebierać w pracownikach - zatrudniały m.in. tych, którzy z kopalń odchodzili na emerytury. Dziś kopalnie nie tylko nie zwalniają, ale przyjmują tysiące ludzi. To z kolei kłopot dla firm prywatnych, bo na rynku zabrakło wykwalifikowanych górników - wyjaśnia katowicka "GW".
Nieoficjalnie wiadomo, że dyrektorzy szkół górniczych są ostrożni w nawiązywaniu współpracy z prywatnymi firmami. Nie chcą zadzierać ze spółkami węglowymi, którym też brakuje ludzi.
Do niedawna Jastrzębska Spółka Węglowa przestrzegała zasady, że górnik pracujący w firmie prywatnej mógł zatrudnić się w JSW tylko wtedy, gdy otrzymał zgodę poprzedniego pracodawcy. W tym roku, kiedy spółce groziło, że z powodu braku rąk do pracy będzie musiała ograniczyć fedrowanie, już nikt się tym nie przejmował.
Sami uczniowie nie ukrywają, że wolą jednak pracować w państwowej kopalni niż prywatnej firmie, która tylko wykonuje usługi dla górnictwa. - U prywaciarza dziś robota jest, a jutro jej nie ma. Poza tym, chcę iść na studia, bo po nich mogę wysoko zajść w kopalni - mówi w katowickim dodatku do "GW" Radek, uczeń technikum.